[2017.12.02] Odnowa czy na nowo
Dodane przez Administrator dnia 02/12/2017 13:37:49
Autorzy pomysłu reaktywowania kolejnego wcielenia Unii Wolności, w sytuacji gdy Platforma Obywatelska wydawała się już zużyta i nieatrakcyjna, doprowadzili do powstania Nowoczesnej, która miała zastąpić tracącą urodę starszą siostrę. Do nowego ugrupowania przyciągał mit „partii finansjery”, która swoim rozmachem (w wydawaniu pieniędzy) przykryje wszystkich wyborczych konkurentów. Magia obiecywanych milionów skusiła grono działaczy, pomogła pozyskać realne sumy na kampanię oraz skupiła tłumek chętnych do korzystania choćby z okruszek spadających ze stołu bogatych założycieli. „Banki, które stoją za Nowoczesną i jej wodzem, nie pozwolą im upaść” – mówiono, gdy z powodu szkolnych błędów partia straciła budżetową dotację. I rzeczywiście: Nowoczesna szła jak burza… od jednej audycji do drugiej (nie tylko w TVN). Tu zresztą pojawiły się pewne kłopoty z niefrasobliwym Petru, który dzięki głupstwom, jakie wygadywał, stał się ulubieńcem internetowych prześmiewców. Ale wkrótce okazało się, że poza udziałem w telewizyjnych i radiowych dyskusjach, Nowoczesna nie ma nic do zaproponowania, a jej posłowie (głównie posłanki) raczej bawią niż przekonują polityczną publiczność.
Teraz Nowoczesna Ryszarda Petru zmieniła się w skromną Nowoczesną, a lidera zastąpiła posłanka, która początkowo maszerowała w drugim szeregu partyjnej ekipy. Być może część działaczy przestała wierzyć w bankowe zaplecze i skupiła się na trwałości „etosu” Unii Wolności. Lubnauer dobrze do tego pasuje: należała chyba do wszystkich kolejnych mutacji Unii Demokratycznej, czyli do Unii Wolności, Partii Demokratycznej – demokraci.pl, a następnie do koalicji Lewica i Demokraci, w której zmieściły się i SLD, i Unia Pracy. Kandydowała z uporem, głównie bezskutecznie, w wyborach samorządowych (cztery razy) i parlamentarnych (trzy razy). Po sukcesie wyborczym w 2015 roku i kilku miesiącach posłowania zaczęła stopniowo przesuwać się do partyjnej czołówki. Po sylwestrowej kompromitacji Petru została szefową sejmowego klubu Nowoczesnej. Już ten fakt oznaczał przesuwanie się partii z pozycji liberalnych na skrajnie lewicowe. Lubnauer wniosła do „dorobku” Nowoczesnej wypowiedzi wrogie Kościołowi i tradycyjnej rodzinie.
Co oznacza jej zwycięstwo w wyborach na szefa partii? Są dwie możliwości. Pierwsza: ojcowie chrzestni i sponsorzy stracili wiarę w Nowoczesną oraz jej lidera, postanowili więc zamknąć ten rozdział politycznej obrony III RP. Druga: ojcowie chrzestni i sponsorzy uznali, że Petru skutecznie utopi ich trud i pieniądze, więc zdecydowali „odświeżyć” wizerunek partii i dać jej jeszcze szansę na odbicie się od dna. W pierwszym przypadku możemy spodziewać się powstania nowej partii, zapewne jeszcze przed wyborami samorządowymi. W drugim powróci niespełnione marzenie lewicowego salonu o wspólnej partii Unii Wolności i SLD (oraz innych lewicowych odprysków), a Lubnauer podejmie się wykonania tego zadania. W pierwszym przypadku Nowoczesna rozpłynie się w Platformie i lewackich niszach, a tym samym podzieli los Palikota, w drugim będziemy obserwować niekończący się serial jednoczenia i dzielenia lewicowego marginesu, którego rezultat będzie ostatecznie podobny.
Czy Petru zaakceptuje porażkę, czy odejdzie ze swoimi zwolennikami? Czy przeciwnicy Schetyny wezmą przykład z Nowoczesnej i wymienią lidera Platformy? Jedno jest pewne: opozycji zajętej wewnętrznymi przepychankami nie starczy już czasu i energii by interesować się Polską.
Ryszard Terlecki