[2017.11.02] Na jesienne okonie
Dodane przez Administrator dnia 02/11/2017 21:45:15
Od dawna w przeróżnych poradnikach wędkarskich można przeczytać, że klenie łowi się przez cały rok. Ale ta prawda odnosi się również do okoni. Wprawdzie specjaliści w poławianiu tego drapieżnika dodają, że najlepsze wyniki osiąga się we wrześniu i październiku, ale i listopad – zwłaszcza jeśli jesień jest ciepła – jest bardzo dobrym miesiącem na okoniowe polowanie.
Okoń jest rybą żarłoczną, dlatego wśród słodkowodnych rybaków opinie na jego temat są ambiwalentne. Ryba ta pożera duże ilości ikry i wylęgu – na tarliskach może być więc groźnym szkodnikiem. Okoń nie gardzi nawet przedstawicielami własnego gatunku. Jak zauważyli Piotr Borkowski i Witold Kopczyński, autorzy niewielkiej monografii poświęconej okoniowi, w niektórych zbiornikach w przewodzie pokarmowym okonia jego młodsze pokolenie może stanowić nawet 80% znajdującej się tam treści pokarmowej. Z drugiej strony okonie, jak przedstawiciele wodnego korpusu sanitarnego, eliminują znaczną ilość ryb chorych i osłabionych, wpływając w ten sposób pozytywnie na stan ichtiofauny.
Okoń chwyta przynętę wyjątkowo łapczywie. Z tą łapczywością wiąże się często głębokie połykanie przynęty i problem z wyjęciem haczyka z okoniowego przełyku. Wspomniani przez mnie Borkowski i Kopczyński przypomnieli przy okazji opinię Mieczysława Różańskiego, współpracownika „Okólnika rybackiego”, który w roku 1913 pisał tak: „Barbarzyństwem także nazwać muszę wydzieranie haczyka za głęboko połkniętego, co bardzo często trafia się przy połowie okoni, wskutek ich ogromnej łapczywości. Jeśli złowiona ryba ma iść do kosza, a haczyk za głęboko uwiązł, to lepiej uciąć żyłkę przy paszczy, a nawiązać nowy haczyk. Jeśli zaś, złowiony okoń nie przedstawił wartości, to należy go wpierw zabić uderzeniem w głowę, a dopiero haczyk wyjąć. Dla tych powodów należy mieć także ze sobą większą ilość haczyków, nie żałować tychże, gdyż przy sprawianiu ryby haczyki się zwrócą”.
Opinia sprzed stu lat, ale wydaje się być aktualna. Sam widziałem jak wędkarze, którym żal było pozbawiać okonia życia, pieczołowicie wydłubywali haczyk z jego gardzieli, przy okazji męcząc i siebie i rybę co niemiara. Później ryba była delikatnie wpuszczana do wody. Z jakim skutkiem? Otóż jeszcze przez jakiś czas dawała mizerne oznaki życia, a po kilku, kilkunastu minutach nieruchomiała. Czy nie lepiej więc w takich sytuacjach (tak, jak radził Różański) rybę po prostu zabić, a dopiero później wydzierać z niej haczyk? A taką uśmierconą rybkę można przecież wykorzystać w charakterze przynęty – choćby na sandacza czy miętusa.
A skoro pojawiła się kwestia przynęty, to warto dodać, że okonie łowi się na przynęty bardzo różne. Od żywych i martwych rybek (płotek, słonecznic, różanek, uklejek, kiełbi) przez larwy owadów, czerwone robaki i rosówki po przynęty sztuczne (różne gumki i blachy). I jak rzadko który gatunek ryby te łowione są niemal wszystkimi metodami sportowego połowu ryb: na żywca oraz spinning, na wędkę spławikową i gruntową, a także na wędkę podlodową.
Jakub Kleń