[2017.07.29] Na węgorze nie tylko do Węgorzewa (2)
Dodane przez Administrator dnia 29/07/2017 16:55:19
Lato w pełni. Tyle tylko, że w środę 26 lipca Kościół katolicki obchodził uroczystość św. Anny, a jak mówi stare polskie porzekadło: od świętej Anki chłodne noce i poranki. Z kolei w przyszły wtorek rozpoczyna się sierpień. Cóż, jak by na to nie patrzeć, połowę lata mamy już za sobą. Ale póki co, cieszmy się nim.
Sierpniowe dni są krótsze od czerwcowych o niemal dwie godziny. Noce są za to dłuższe i nie tak upalne jak w lipcu. Wszystko to sprawia, że sierpień stwarza optymalne warunki do wypoczynku na świeżym powietrzu i do wędkowania. Tym bardziej, że większość ryb intensywnie teraz żeruje. Także węgorz, którego szukamy w sierpniu poza płytkimi zatokami, gdzie lubił przebywać w czerwcu. Teraz przeniósł się niżej, na zarośnięte, płaskie lub bardziej strome spadki dna i stoki górek podwodnych, gdzie przebywa na głębokości od półtora do trzech, czterech metrów. W tej strefie węgorze przebywają ukryte w mule lub piasku do zmierzchu. A gdy zapada zmierzch wyruszają na żer. Wtedy mogą zapędzać się do płytkich zatok, w których wczesnym latem żywiły się zarówno tarlakami jaki i grubo zalegającą podwodną roślinność ikrą.
Węgorze łowimy najczęściej metodą gruntową. Ja osobiście lubię sprężynę z zanętą, którą stanowi glina przemieszana z kawałkami czerwonych robaków albo glina przemieszana z mielonym kawałkiem ryby. Węgorz ma dobrze rozwinięty zmysł węchu i takie „zwierzęce” zapachy na pewno będą dla niego sygnałem, na który warto zareagować. W roli przynęty sprawdzają się też żwawe rosówki – najlepiej uzbierane w mokrej trawie poprzedniego dnia. Takie rosówki są i świeże i zawsze żwawe. Rzadziej korzystam z pęczka czerwonych robaków. Czasami, gdy w charakterze przynęty podaję żywca, zamiast zanętowej sprężyny używam spławika. W charakterze żywczyka sprawdzają się ukleje – i to spore, takie na dziesięć czy dwanaście centymetrów.
W zatokach o słabo porośniętym dnie, zamiast sprężyny czy ciężkiego ołowianego ciężarka, czasami używam kuli wodnej. Taka, napełniona wodą kula pozwala na dalekie zarzucenie przynęty. Warto przy tej okazji zauważyć, że kula wodna, już po zarzuceniu, ma ciężar właściwy niewiele większy niż woda. Tonie więc powoli i bardzo łagodnie osiada na dnie. Nie zagłębia się nawet w najbardziej miękkie podłoże. Pozwala to przeszukiwać duże powierzchnie łowiska przez powolne podciąganie tak zmontowanego zestawu.
Kwestią wymagając odrębnych uwag jest noc (bo przecież węgorze najlepiej biorą po zmierzchu). A to pociąga za sobą konieczność wcześniejszego przygotowania obozowiska. Ale w sierpniową noc pobyt nad wodą, to sama przyjemność. Ile się wtedy można nagadać przy ognisku. Przy okazji możemy na ogniu albo na przenośnym grillu upitrasić coś do jedzenia. Napić się po schłodzonym piwie (celowo napisałem: „po schłodzonym piwie”, a nie po skrzynce piwa – bo widok ledwo trzymających się na nogach wędkarzy jest naprawdę żenujący, a o ich igraniu z bezpieczeństwem nad wodą nawet nie będę wspominał). A gdy w taką obozowo-biwakową noc trafią się jeszcze węgorzowe brania i ich skuteczne zacięcia, to taką wędkarską, sierpniową, całonocną wyprawę będziemy długo wspominać.
Jakub Kleń