[2017.07.21] Na węgorze nie tylko do Węgorzewa
Dodane przez Administrator dnia 21/07/2017 18:23:57
O Węgorzewie w tytule wspomniałem nieprzypadkowo, bo Węgorzewo to przecież powiatowe miasto w województwie warmińsko-mazurskim, położone nad Jeziorem Święcajty i pobliskim Jeziorem Mamry. To miasto, którego nazwa wprost kojarzy się z węgorzami. A o Jeziorze Święcajty tak napisał jeden z wędkujących na portalu wedkuje.pl: „Jest przepięknym akwenem dla tych, którzy kochają przyrodę a przede wszystkim wędkowanie. Polecam je każdemu kto ma zamiar odwiedzić północną część krainy Wielkich Jezior. Mimo iż jest ono dzierżawione przez rybaków, jest w nim masa ryby, co mogłem zaobserwować oraz przekonać się o tym łowiąc przepiękne krasnopióry oraz szczupaki i okonie Jest przepiękny węgorz i sum”.
No właśnie, a skąd biorą się węgorze w jeziorach? Węgorze do naszych wód docierają z Atlantyku Prądem Zatokowym poprzez Morze Północne, cieśniny duńskie i Bałtyk. Później rozprzestrzeniają się tam, gdzie jest to tylko możliwe, dążąc pod prąd wszystkich możliwych cieków wodnych, nawet małych strumieni czy rowów. W Polsce węgorze występują w wodach wszelkiego typu, aż po rzeki i górskie potoki. Najwięcej węgorzy żyje w Zalewie Wiślanym i Zalewie Szczecińskim, sporo węgorza jest w płytkich przymorskich jeziorach, że wymienię Dąbie, Jamno, Garbno, Bukowo czy Jezioro Łebskie. Węgorze spotkać można (o czym wspomniałem na początku) w jeziorach Pojezierza Mazurskiego. Można je złowić i w Wiśle i w Odrze. Węgorza wyciągnąłem przed laty ze zbiornika zaporowego w Czchowie. Ryby te spotkać można także w nowohuckim zalewie przy ul. Bulwarowej. Oczywiście węgorze z nowohuckiego zalewu, ze zbiorników w Czchowie czy Rożnowie pochodzą z zarybień.
Węgorze, jako ryby denne o nocnym trybie życia, unikają silnego światła. Dlatego jasne, słoneczne dni spędzają zagrzebane w mule lub piachu albo ukrywając się w wykrotach pomiędzy kamieniami lub w różnych szczelinach wodnych budowli. Miejsca te opuszczają tylko wtedy, gdy w upalne dni przy dnie brakuje tlenu. Podpływają wtedy do przypowierzchniowych warstw wody – co prawda prześwietlonych, ale za to bardziej zasobnych w tlen. Tkwią tam nieruchomo, jakby się opalały.
Gdy dzień się kończy, gdy zaczyna się zmrok, węgorze wyruszają na poszukiwanie pożywienia. Penetrują wówczas wszystkie zakamarki dna i brzegów. Potrafią wypływać nawet na zalane przybrzeżne łąki. Zjadają wszystko, co żyje, a co zmieści się w ich paszczy: larwy owadów, mięczaki i skorupiaki, pijawki, dżdżownice i raki, żaby, a nawet ślimaki, które mają mocne muszle – węgorze zgniatają skorupy, a po wchłonięciu zawartości wypluwają je. Oczywiście węgorze nie gardzą również rybami i ich ikrą. Spośród ryb, w ich jadłospisie królują przede wszystkim gatunki drobne: cierniki (węgorzom nie przeszkadzają ich kolce), jazgarze czy małe okonie. W książce „Miętus i węgorz” Karola S. Napory i Mariusza Kleszcza znalazłem nawet informację, że stwierdzono kiedyś fakt wgryzienia się przez węgorze w jamę ciała uwięzionych w sieciach łososi i wyżerania z nich ikry. Duże węgorze atakują nawet ptactwo wodne i gryzonie. Nie jest jedynie prawdą spotykane tu i ówdzie przekonanie, że węgorze żywią się nawet padliną w stanie rozkładu.
Jak widać, węgorz to drapieżnik pełną gębą. A o przewadze konkretnego pokarmu, jak to w przypadku wszystkich ryb bywa, decyduje jego dostępność w zasiedlanym przez węgorze akwenie.
Jakub Kleń