[2017.05.19] Zaprzyjaźnić się z leszczem (3)
Dodane przez Administrator dnia 19/05/2017 21:33:02
Łowiąc leszcze trudno oczekiwać sukcesów bez właściwego zanęcenia łowiska. Przemyślane polowanie na te ryby wymaga co najmniej trzydniowego zanęcania przed samym wędkowaniem oraz delikatnego podnęcania w trakcie łowienia leszczy. Takie podejście jest możliwe jeśli mieszkamy nad wodą i bywamy nad nią codziennie. Albo w trakcie urlopu, gdy nad wodą spędzamy przynajmniej tydzień. Oczywiście jest możliwość zwabienia leszczy na łowisko przez rzucenie zanęty dopiero w trakcie wędkowania, ale nie zawsze taka taktyka przynosi efekty. Po prostu ryby uczą się penetrować te miejsca, w których przez jakiś czas znajdowały pożywienie. Taka ich uroda.
Nie od dzisiaj wiadomo też, że ryby ciągną całymi stadami do brzegów, nad którymi położone są gospodarstwa rolne. Bo właśnie tam często wyprowadzane bywa do naturalnego wodopoju bydło. Brodzące w wodzie krowy nie tylko wzruszają powierzchnię dna, wydobywając z niego przeróżne ciekawe dla ryb stworzonka ale i same swoimi wydalinami użyźniają to dno, nęcąc ryby. A gdy do tego dodamy spotykane sytuacje, że gospodyni wylewa do wody pomyje czy wyrzuca resztki jedzenia, to mamy prawdziwe, choć niezamierzone nęcenie żyjących w okolicy ryb. Tylko przyjść w takie miejsca i łowić.
Wniosek z powyższych uwag nasuwa się sam. Jeśli zamierzamy zapolować na duże leszcze, powinniśmy wybrać jakąś ustronną zatoczkę i zanęcić ją przez kilka dni – na przykład świeżymi kompostowymi robaczkami. Wystarczy, by jeden leszcz znalazł takiego robaka, a zaraz po nim zjawi się całe stado. A wtedy trzeba tylko założyć na haczyk czerwonego, żywotnego robaczka i mamy branie za braniem.
W książce „Wędkarstwo jeziorowe” Tadeusza Andrzejczyka znalazłem ciekawą uwagę na temat leszczowych przynęt. Autor pisze w niej: „W Anglii istnieją dwie szkoły stosowania przynęt do połowu leszczy. Pierwsza wyznaje teorię i praktykę, druga zaś wyłącznie praktykę. Zwolennicy pierwszego poglądu wychodząc z założenia, że duże ryby polują na duże przynęty, stosują okazałe robaki lub kawałki chleba. Zwolennicy drugiego poglądu stosują małe przynęty, używając małego haczyka – nr 16 z jednym robaczkiem. Stąd jasny wniosek, że każda przynęta, duża czy mała jest równie skuteczna, przy czym na małe przynęty łowi się znacznie więcej ryb, lecz mniejszych, zwłaszcza w dzień”.
I pisze dalej Andrzejczyk: „Specjaliści od połowu leszczy twierdzą, z całym przekonaniem, że niezrównaną przynętą przewyższającą smakowo nawet pokarm naturalny, jaki leszcze wyszukują w mule, stanowią czerwone ruchliwe robaczki. Rosówka jest za duża, nawet dla dużego leszcza, co nie wyklucza, że może być dlań nęcąca”.
Z własnego doświadczenia dodam, że w łowieniu leszczy sprawdzają się również białe robaki. Ale zasadzając się na duże leszcze warto zakładać je na haczyk w pęczkach po kilka sztuk. Pamiętajmy też, że po wyciągnięciu zaciętego leszcza warto rzucić w łowisko garść robaków w celu zatrzymania w tym miejscu pozostałych żerujących leszczy.
Jakub Kleń