[2017.05.04] Zaprzyjaźnić się z leszczem
Dodane przez Administrator dnia 04/05/2017 14:30:46
Leszcz jest rybą występującą w Polsce powszechnie (oczywiście poza wodami typowo górskimi, zimnymi, z silnym prądem). Jest rybą, którą złowić można zarówno w rzekach, jeziorach, w starych wyrobiskach pożwirowych jak i w zbiornikach zaporowych. Spotkać go można nawet w słabo zasolonych wodach strefy przyujściowej. Dorasta do sporych rozmiarów. Polski rekord to leszcz ważący 6,85 kg i mierzący 79 centymetrów. Takiego osobnika złowił w roku 1985 Zdzisław Szczęsny z Jeleniej Góry.
Młode leszcze mają barwę srebrzystoszarą, a starsze nabierają koloru złotawobrunatnego. Leszcze, szczególnie te średni, długości trzydziestu, czterdziestu centymetrów są bardzo smaczne, a ich usmażone czy zgrillowane mięso łatwo oddziela się od ości. Z takich leszczy słynął kiedyś zbiornik w Czchowie. Piękne leszcze łowione były w zbiorniku rożnowskim. A - chyba największe jakie widziałem - wyciągane były z Wisły na wysokości Mogiły i Łęgu.
W rzekach nizinnych złowić można leszcze zdrowe i dobrze odkarmione. Rzadko trafiają się w niej ryby słabo wyrośnięte, których bez liku znaleźć można w jeziorach – takie leszcze niektórzy nazywają „polsilverami”, bo są płaskie i cienkie jak żyletki polsilver. Rzeki mają jeszcze jedną, dodatkową zaletę, nie znają pasożytniczej choroby leszczy wywoływanej przez tasiemca, czyli ligulozy. To liguloza kilkanaście lat temu spowodowała masowe ginięcie leszczy w jeziorze rożnowskim. Do dzisiaj mam przed oczami setki martwych leszczy spychanych prądem wody do brzegu. W tym samym czasie inne, jak w jakimś szaleńczym tańcu śmierci, jak w amoku, kręciły się w kółko wokół własnej osi, zanim padły.
Za to w jeziorze możemy złowić leszcza takiego, o jakim wędkarzom znad rzeki nigdy się nawet nie śniło. To nad jeziorem czy zbiornikiem zaporowym, letnim rankiem, kiedy nad dymiącą wodą pojawia się pierwszy ruch powietrza, a woda traci swoją oleistą gładkość, możemy zaobserwować coś, co zawsze mnie fascynowało. Pojawienie się w toni jakiejś większej ryby. Za nią drugiej i następnej. Po chwili, całe już stado wykonuje miękkie przewroty, bez zbytniego plusku, niemal w ciszy. Czasami tylko któraś z ryb błyśnie miedzią swojego grzbietu albo przetnie wodę swoją czarną płetwą. Tak, tak… To stado leszczy, odprawiające swoje poranne harce.
Co ciekawe, w takim stadzie leszcze mają prawie identyczną wielkość. Przed laty, gdy z bratem łowiliśmy leszcze w zbiorniku czchowskim, wyciągaliśmy rankiem dziesięć, dwanaście leszczy i wszystkie miały, na przykład, od dwudziestu ośmiu do trzydziestu centymetrów długości. Były jak spod sztancy. Po powrocie z łowiska do domu, były sprawiane i czekały na wieczornego grilla. Zajadała się nimi cała nasza rodzina. Bywało, że w trakcie dwóch, trzech kolejnych wyjazdów nad czchowskie jezioro nie udało nam się złowić żadnej ryby innego gatunku. Żadnego okonia czy płoci. Przywoziliśmy tylko siatki pełne leszczy.
Oczywiście w rzekach leszcze też żyją w stadach, ale te stada nie są tak liczne jak stada jeziorne. Stadność jest dla leszczy typowa: ryby te gromadnie odbywają tarło, zespołowo żerują, i zimują również w wielkich zgromadzeniach.
To tyle na dzisiaj o leszczach. Będzie wypadało jeszcze do nich powrócić.
Jakub Kleń