[2017.02.10] Łowne blaszki wahadłówki
Dodane przez Administrator dnia 10/02/2017 20:13:21
Ale ten czas pędzi. Za parę dni połowa lutego. A po lutym marzec i pierwsze wyprawy w nowym sezonie nad wodę. Mając to wszystko na uwadze i korzystając z chwili wolnego czasu przejrzałem swoje blachy. Z niektórymi wiązały się miłe wspomnienia. Innych, jak sobie zdałem sprawę, przez ostatnie sezony w ogóle nie używałem.
Jak to jest, że niektóre blachy cieszą się naszym uznaniem – przede wszystkim dlatego, że ryby lubią je atakować, a inne nie mają jakoś szczęścia? Miałem kiedyś wahadłówkę, którą co jakiś czas atakowały szczupaki, ale nigdy na nią żadnego nie zaciąłem. Przyczyna musiała być w jej konstrukcji. Dzisiaj wiem, że przyczyną była zbyt mała kotwiczka przyczepiona do blaszki. Od wielu już lat zwracam uwagę, by szerokość rozstawu grotów kotwiczki nie była mniejsza od największej szerokości blaszki.
Mniejsze znaczenie niż niektórzy sądzą mają za to kolory blaszek i różne ich ozdobniki, które sprawiają, że nasza przynęta wygląda jak jedna z ulubionych broszek naszej pani premier Beaty Szydło. Takie blaszki przyjemnie ogląda się w zimowe wieczory, ale nie przekłada się to na ich łowność. Wydaje się, że rzeczą istotniejszą jest wielkość i kształt wahadłówek.
Wszystkie błystki wahadłowe są z zasady wypukło-wklęsłe. Czasami regularność takie kształtu naruszają specjalne odgięcia. To ostateczny kształt blaszki decyduje o tym jak wahadłówka zachowuje się w wodzie. Istotna jest także grubość blachy, z jakiej błystka została wytłoczona – ostatecznie to ciężar naszej wahadłówki decyduje, czy będzie ona szybko tonąć i mieć tendencję do trzymania się dnia, czy też pod wpływem prądu i siły ciągnącej ją żyłki będzie żwawo pomykać tuż pod powierzchnią wody.
Istotna jest też oczywiście wielkość samej blachy. O doborze właściwej wielkości decydują ryby, na które zamierzamy polować. Innej blachy użyjemy polując na szczupaki, a inne na pstrągi czy klenie. Po prostu musimy brać pod uwagę możliwości drapieżników – rozwarcie pyska czy jego szerokość. Pamiętam jak kiedyś w Dunajcu na wysokości Zakliczyna złowiłem ładnego pstrąga na wahadłóweczkę o długości trzech centymetrów, która do złudzenia przypominała niewielką srebrzystą uklejkę.
I wreszcie rzecz najważniejsza w łowieniu ryb za pomocą błystki, która decyduje o łowności tej sztucznej przynęty – nie jest nią ani kształt, ani barwa, ani rozmiar. Jest nią prawidłowe jej prowadzenie. Wymienione przeze mnie wcześniej fizyczne cechy wahadłówek należą raczej do cech drugorzędnych. Co oczywiście nie oznacza, że do obojętnych. One także mają ogromne znaczenie, ale jak wspomniałem, najistotniejsze jest właściwe prowadzenie blachy. To we właściwym jej prowadzeniu tkwi tajemnica skuteczności łowienia na tę sztuczną przynętę.
Jak zapewne wędkarze-czytelnicy zauważyli, dzisiaj skupiłem się wyłącznie na wahadłówkach. Faktycznie, tak jakoś wyszło. O wirówkach, które stanowią drugą po wahadłówkach rodzinę błystek, zapewne również kiedyś napiszę.
Jakub Kleń