[2007.01.06] Styczniowe trocie.
Dodane przez Administrator dnia 06/01/2007 21:11:17
W styczniu zazwyczaj siedzę w domu i wspominam ubiegłoroczne wyprawy. Mam jednak kolegę, który dwa lat temu zaskoczył mnie. Otóż zgadaliśmy się na temat Sylwestra. Ja wybierałem się z większą grupą znajomych do zaprzyjaźnionego klubu. – A ty gdzie idziesz? – spytałem Jacka. – Jadę na Pomorze – odpowiedział. – Hotel? Pensjonat? Pokaz sztucznych ogni na plaży? – dopytywałem, ciekaw co też wymyślił. – Nie. Jadę nad Regę. Spróbuję zapolować na trocie. Wyruszam rano 31 grudnia. Na miejscu będę pod wieczór. Przenocuję, a rano nad wodę…
Zaimponował mi. Ja w ostatni dzień roku będę przygotowywał się do nocnej zabawy, a on w samochodzie będzie przemierzał Polskę, by w Nowy Rok porzucać muchą. No, no! Po tygodniu od tamtej rozmowy spotkaliśmy się znowu. Nie złowił troci. Ale – i tu zaimponował mi po raz drugi – nad Regą był tylko jeden dzień (!). Nocą wracał już do Krakowa. Ale i tak twierdził, że była to jedna z najpiękniejszych wypraw w jego życiu.
A wracając na chwilę do Regi – w przeciwieństwie do większości trociowych rzek Pomorza – ta jest mniej zakrzaczona, chociaż i jej brzegi na licznych odcinkach porośnięte są krzakami i drzewami. Krzaki i drzewa utrudniają łowienie na muchę. Żeby łowić ryby trzeba wejść na określone miejsce, wyciągnąć linkę z kołowrotka i można porzucać. Ale chcąc przejść w inne miejsce trzeba całą linkę zwinąć, wyjść na brzeg i znów wejść w kolejną lukę między zaroślami – tłumaczył mi Jacek. Na Redze potrzebne jest doświadczenie. To rzeka o nierównym dnie. Ma wiele miejsc płytkich, ale także sporo dużych i głębokich dołów. To utrudnia prawidłowe prowadzenie przynęty. Sprawy nie ułatwia i to, że Rega płynie stosunkowo wolno. Bywa, że woda przepływa tylko gdzieś środkiem, a przy brzegu natykamy się na długie pasy prawie stojącej wody. Dlatego niektórzy wybierają Słupię. Ta rzeka charakteryzuje się dość równą, i stosunkowo niewielką głębokością oraz znacznym spadkiem, a więc znacznym uciągiem wody. Takie warunki, po zarzuceniu linki i zatopieniu przynęty pozwalają na jej prawidłowe prowadzenie.
Tyle o dwóch pomorskich rzekach opowiedział mi Jacek. Sam nigdy w nich nie łowiłem. Może kiedyś wybiorę się tam latem? Jedno wydaje się pewne. Raczej nie zdobędę się na taki heroizm, by w Sylwestra rano zapakować sprzęt, wsiąść w auto i pomknąć na północ. Co najwyżej sylwestrową noc spędzę w nowohuckim Domu Wędkarza. Przynajmniej porozmawiam o rybach, a o północy rzucę okiem na zalew, z którego wyciągnąłem przecież niejedną piękną sztukę.
Jakub Kleń