[2016.11.04] A może na miętusa? (2)
Dodane przez Administrator dnia 04/11/2016 10:11:59
Tydzień temu pisałem, że na miętusy dobry jest zwłaszcza szybko rozpoczynający się zmrok. A teraz, po przestawieniu zegarów na czas zimowy, zmrok zaczyna się już dość wcześnie. Wystarczy zjawić się nad wodą około godziny 14.00, by po przygotowaniu się do wędkowania zaczął zapadać zmierzch. Na łowisku warto pojawić się jeszcze za dnia, by starannie spenetrować wszystkie potencjalne stanowiska, wybadać grunt, zaznaczyć miejsca niebezpieczne (na przykład te grożące ześlizgnięciem się z brzegu, co po zmroku w najlepszym razie może grozić niespodziewaną zimną kąpielą), usunąć zawadzające gałęzie czy kamienie, o które w ciemności możemy się potknąć. Trzeba też zadbać o przygotowanie wystarczającej ilości drewna na ognisko – bez niego spędzenie sześciu czy ośmiu godzin w ciemności nad wodą może być doświadczeniem zbyt trudnym.
Takie przygotowywanie wędkarskiego obozowiska samo w sobie może być wspaniałym przeżyciem, tym bardziej, że z reguły nie odbywa się ono w samotności, ale w towarzystwie dwóch, trzech kolegów po kiju. Prawdę mówiąc na wieczorno-nocne miętusowe wyprawy rzadko ktoś wybiera się samotnie. Po pierwsze dlatego, że w grupie zawsze bezpieczniej, a po drugie – raźniej i weselej. Można się nagadać za wszystkie czasy, powspominać wspólne wcześniejsze wyprawy, a przy okazji wypić co nieco na rozgrzewkę. Z tym ostatnim nie można oczywiście przesadzać, bo wędkarską przygodę łatwo można wtedy zamienić w osobistą i rodzinną tragedię.
A gdy zadbamy już o warunki socjalne przychodzi czas na staranne wymoszczenie sobie stanowiska. Nie będę powtarzał, że wszystko powinniśmy mieć w zasięgu ręki, a niezbędne akcesoria powinni stać w sposób zapobiegający przewróceniu się czy potrąceniu butem. W ciemnościach, zwłaszcza gdy wyciągamy rybę, niejeden z nas przewrócił się zahaczając o wędkarskie siedzisko.
Gdy już będziemy kończyć nasze przygotowania powoli zacznie zapadać zmrok. Możemy zacząć wędkowanie. Przed zarzuceniem zestawu warto jeszcze wrzucić w łowisko trochę rozmoczonych kocich krakersów rybnych lub własnoręcznie przygotowanej zanęty (sprawdza się zanętowa baza przemieszana z mieloną wątróbką lub morską rybą).
Ponoć najlepszą miętusową przynętą są filety z ryb morskich. Miętusy mają bardzo dobrze rozwinięty zmysł węchu, a ryby morskie cechują się dość intensywnym zapachem. Niezła jest też wątroba wołowa (wątróbki drobiowe czy wieprzowe są bardziej kruche i podatne na rozrywanie). Chętnie pożerane przez miętusy są także kurze jelita. Z powodzeniem można również stosować pęczki czerwonych robaków lub dwie, trzy dendrobeny przewleczone przez siodełko.
Jeśli w łowisku są miętusy, to brań można się spodziewać dość szybko. I brania powinny trwać przez cztery do sześciu godzin. Później można już sobie odpuścić i powoli zabierać się do domu.
Zwłaszcza jeśli robi się coraz mniej przyjemniej, wieje i zacina mokrym śniegiem. A w domu czeka na nas żona z gorącą herbatą.
Jakub Kleń