[2016.10.13] KONIEC DOBREJ ZMIANY?
Dodane przez Administrator dnia 13/10/2016 19:02:33
W minionym tygodniu partia rządząca, głosami swoich posłów, wbrew oczekiwaniom wielu zwolenników PiS odrzuciła w Sejmie projekt środowisk Pro Life o całkowitym zakazie aborcji. Znany prawicowy publicysta red. Tomasz Terlikowski powiedział wręcz, że to koniec „dobrej zmiany”. Uważam to za przesadne stwierdzenie, ale na pewno wśród zwolenników zakazu aborcji, decyzja PiS wywołała spore zamieszanie. Warto prześledzić jak do tej decyzji doszło.
Otóż w poprzedni poniedziałek odbyły się wielotysięczne manifestacje kobiet przeciw zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego. „Czarny protest” nazwany tak ze względu na czarne ubiory demonstrujących kobiet zaskoczył działaczy PiS. Na pewno nie spodziewali się oni tak dużych protestów, a wręcz strach wywołały zapowiedzi obalenia rządu przez na czarno odziane panie. To początek rewolucji - zapowiadały zresztą protestujące kobiety.
Jeszcze minister spraw zagranicznych próbował lekceważyć czarne demonstracje kobiet. Nazajutrz rano po proteście drwił z marginalnych przemarszów mówiąc „niech się bawią, jeśli ktoś uważa, że nie większych zmartwień w Polsce”. Ale już po południu w tym samym dniu najpierw rzeczniczka partii rządzącej pani Beata Mazurek stwierdziła, iż „słowa pana Waszczykowskiego są jego prywatną sprawą”, a później sama pani premier wręcz odcięła się od ministra „nie dyplomacji”. Beata Szydło wezwała swojego ministra na dywanik i powiedziała mu, że nie ma aprobaty dla takiego komentowania tych wydarzeń. Pani premier po konsultacjach z przywódcą swojej partii wręcz odcięła się publicznie od projektu ustawy antyaborcyjnej słowami „Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że rząd PiS nie pracował i nie pracuje nad żadnym prawem zmieniającym obowiązujące ustawodawstwo antyaborcyjne w Polsce. Nie ma takich prac przez nas prowadzonych” – powiedziała Beata Szydło. To naprawdę musiało zaboleć red. Terlikowskiego i działaczy ruchu ProLife.
W sprawę zaangażowali się czołowi działacze PiS na czele z prezesem Kaczyńskim. Wódz jak dobry dowódca, widząc szturm nieprzyjaznych sił zdecydował o chwilowym wycofaniu się z poparcia projektu ustawy antyaborcyjnej, zapowiadając przegrupowanie sił. Jako uzasadnienie podał, że nie można poprzeć ustawy, która przewiduje karanie kobiet i może przynieść efekt odwrotny, nawet doprowadzić do liberalizacji prawa w tym względzie. Zresztą było to zgodne ze stanowiskiem kościoła katolickiego, bo rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel – Adrianik rozesłał do mediów komunikat precyzujący stanowisko instytucji, którą oficjalnie reprezentuje. W komunikacie zostało napisane m.in. „Konferencja Episkopatu Polski przypomina, że popiera wszystkie projekty ustaw postulujące pełną ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci, ale nie popiera projektów, które przewidują karanie kobiet, które dopuściły się aborcji”. Autorzy projektu nowej ustawy antyaborcyjnej, w takiej sytuacji, chcieli wycofać zapis o karaniu kobiet, ale im to uniemożliwiono.
W efekcie 352 posłów odrzuciło projekt ustawy antyaborcyjnej i tylko 32 posłów PiS głosowało za jej dalszym procedowaniem, 9 się wstrzymało, a 7 nie wzięło udziału w głosowaniu. Posłowie PiS głosowali zatem tak jak Platforma Obywatelska i Nowoczesna. Tylko w PSL większość posłów chciała dalszego procedowania ustawy 8 do 2. Podobnie jak w Kukiz 15, gdzie 15 posłów było przeciwnych odrzuceniu ustawy, a 14 głosowało odwrotnie. Moim zdaniem sprawa nie jest zakończona, bo środowiska ProLife zapowiadają kolejne projekty zaostrzające spór o aborcję i PiS-owi trudno to będzie zlekceważyć.
SŁAWOMIR PIETRZYK