[2016.09.02] Jeszcze jest czas na liny (2)
Dodane przez Administrator dnia 02/09/2016 12:41:17
Gdzie szukać lina, czym go zanęcić i na jakie przynęty skutecznie go łowić? Jak wiadomo, lin najchętniej przebywa i żeruje płytkich i porośniętych roślinnością partiach wód o mulistym dnie. Takie łowiska sprawiają oczywiście pewien problem z holowaniem zaciętego lina – no bo jak go wyprowadzić z podwodnych gąszczy? Lin nie byłby sobą, gdyby w trakcie holu nie owinął żyłki o jakieś podwodne badyle, a wtedy zerwanie linki mamy niemal pewne. Dlatego niektórzy radzą, by linowe łowisko wcześniej odpowiednio przygotować – chodzi przede wszystkim o przygotowanie wolnego od roślin korytarza, przez który będziemy mogli holować zacięte sztuki. Gdy łowisko mamy już w ten sposób przygotowane, możemy zacząć nęcić, by przyzwyczaić lina do żerowania w wybranym przez nas miejscu.
W ubiegłym tygodniu wspominałem o wyjątkowej płochliwości i ostrożności tej ryby, dlatego nęcenie wydaje się sprawą kluczową – nęcenie i cierpliwość wędkarza. Oczywiście, zdarza się, że wędkarze łowią liny bez uprzedniego nęcenia. Zdarza się, że wyciągają nawet niezłe sztuki. Ja złowiłem kiedyś przypadkowo ładnego lina w zesławickim zbiorniku (nastawiałem się wówczas generalnie na leszcze), a mój kolega Leszek, w ubiegłym roku, też zupełnie przypadkowo, wyciągnął piękną sztukę z Jeziora Rożnowskiego. Ale jeśli ktoś nastawia się na połów linów, to nie powinien zostawiać wszystkiego przypadkowi. Bo gdy tak się dzieje, wędkarz najczęściej wraca do domu bez upragnionych linów.
Ale załóżmy, że mamy już upatrzone i przygotowane łowisko. Że nadszedł czas nęcenia. Jaka zanęta będzie najlepsza? Doświadczeni łowcy linów twierdzą, że najlepsze będą dwu-, trzycentymetrowe kawałki rosówek, białe i czerwone robaki, a także niewielki kawałki chleba i gotowanych ziemniaków. Aby zapobiec rozłażeniu się czerwonych robaków po podwodnej okolicy, można je wymieszać w kawałkach darni z krowiakiem. Można też nęcić ślimakami zebranymi z wodnych roślin czy drobnymi żyjątkami wyszukanymi w mule w pobliżu łowiska, choć ta propozycja dotyczy raczej zapaleńców, którzy mają cierpliwość do wyszukiwania takiej zanęty.
A gdy liny oswoją się już z łowiskiem, traktując je jako swoją nową jadłodajnię, możemy zarzucić linowe zestawy. Najczęściej są to typowe zestawy ze spławikiem. Na haczyk zakładamy te same produkty, którymi wcześniej zanęcaliśmy łowisko, a więc kawałki rosówek, czerwone lub białe robaki, kawałki chleba czy znalezione w wodzie niewielkie ślimaczki. O ile to możliwe, dobrze jest przynęcie nadać odpowiedni zapach, przetrzymując ją w mule lub darni nasyconej gnojowicą.
Po zarzuceniu zestawu trzeba jeszcze zadbać o to, by żyłka ponad spławikiem miała jak najmniej luzu. I pozostaje czekać na pierwsze branie.
Lin bierze przynętę ostrożnie, często ją podnosi, co sprawia że spławik wykłada się na wodzie. Niekiedy podciąga przynętę po trochu, co powoduje kołysanie się spławika. Ale to nie jest jeszcze sygnał do zacięcia. Właściwe branie następuje wtedy, gdy lin z przynętą dość energicznie odchodzi w bok. Spławik wtedy zanurza się gwałtownie i podąża tuż pod powierzchnią wody za rybą. Zdarza się, że lin w tym momencie sam się zacina, ale bezpieczniej jest lekko dociąć i od razu rozpocząć hol ryby. W tej fazie najważniejsze jest pilnowanie, by lin nie zdążył ukryć się w podwodnej roślinności.

Jakub Kleń