[2016.07.15] Karasiowy lipiec
Dodane przez Administrator dnia 15/07/2016 10:17:17
Lipiec, to wymarzony czas na karasie, które lubią ciepłą wodę. A karaś, szczególnie ten większy, może być rybą, która dostarczy wielu emocji. Wszyscy, którzy wybierają się na duże karasie, powinni jednak pamiętać, że duży karaś, to ryba płochliwa. Rosyjski pisarz, znany m.in. ze swoich utworów poświęconych myślistwu, Siergiej Aksakow, napisał w jednej ze swoich książek, że „ryba w ogóle bardziej boi się hałasu niż widoku człowieka lub zwierzęcia, w każdym bądź razie szybko się do nich przyzwyczaja”. Oczywiście, bo ryba nie zdaje sobie sprawy z tego, co to jest człowiek. Nie wie, że człowiek, to jej wróg i należy się go wystrzegać. Ryba boi się człowieka, ponieważ człowiek hałasuje – tupie nogami, trzaska łamanymi gałązkami, rozmawia… Na pewno niejeden wędkarz pamięta sytuacje, gdy nawet ostrożne ryby podchodziły bardzo blisko, jeżeli tylko wędkarz ów przez dłuższy czas siedział cicho lub stał nieruchomo. Co prawda zdarza się, że można trafić w ten szczególny czas, gdy karasie (zwłaszcza te małe i średnie), nawet gdy hałasujemy, biorą jak oszalałe i znad stawu czy jeziora wracamy z pełną siatką. Ale wędkarskiemu szczęściu warto też trochę pomóc. Dlatego, przynajmniej ja, zawsze pamiętam, by nad wodą zachowywać się bardzo cicho.
Karasie łowie się delikatnym sprzętem. Przypon nie powinien być grubszy niż 0.10 – 0,12. Karasiowcy twierdzą, że już przy stosowaniu przyponu grubości 0,14 karasiowe brania są rzadsze. Do tego bardzo czuły spławik, który reaguje na każde drgnięcie. Kiedy łowimy na ciasto lub pastę, wtedy każde przytopienie czy ruch spławika jest sygnałem do zacięcia. Oczywiście karasiowe haczyki też muszą być odpowiednio małe – największe, to haczyki nr 12 mustad. Ostatnią, maleńką śrócinkę warto umieścić bardzo nisko – jakieś pięć, sześć centymetrów od haczyka. To zwiększa czułość całego zestawu. A co na haczyku? Sprawdzają się ciasta i pasty. Na przykład ta, z gotowanej kaszy manny, wygniecionej z miodem. Dobrą przynętą jest też miękisz razowego chleba na miodzie. Karasie biorą też na małe czerwone i białe robaki.
Karasie z reguły łowimy przy dnie, chociaż zdarza się, że stadka tych ryb pływają okresami tuż pod powierzchnią. Brania karasi nie mają stałego charakteru. Mniejsze karaski pociągają na ogół spławik w bok. Bardzo często, zanim spławik zacznie się przesuwać, przez pewien czas nerwowo podryguje na wodzie. Brania dużych karasi przypominają trochę brania leszczy lub linów. Spławik kilkakrotnie przytapia się, przesuwa się, drga lub wykłada na powierzchni wody. Kiedy zacinać? Ostateczna decyzja i tak zależy od wędkarza i jego doświadczenia. Jedno wydaje się jednak pewne – na pewno należy zacinać podczas wyłożenia się spławika na wodzie i podczas jego odjeżdżania. Ale gdy łowimy na pastę zacinać należy przy każdym nienaturalnym ruchu spławika. Jeśli się spóźnimy, będzie i po paście i po karasiu.
I jeszcze jedna rada: podajmy karasiowi na haczyku to, na co on akurat ma ochotę. Jeśli nasza wspaniała kaszano-miodowa pasta mu nie zasmakuje, spróbujmy założyć na haczyć ziarno dobrze sparzonej pszenicy. Jeśli i to nie jest dobre – załóżmy czerwonego lub białego robaka. Jeśli i to nie daje efektów – zmieńmy łowisko albo porę łowienia karasi. A jeśli to wszystko nie przynosi oczekiwanych rezultatów może to oznaczać, że albo w pobliżu czatują drapieżniki, które płoszą nasze karasie, albo że woda akurat zakwitła, albo że… w ogóle nie ma w niej karasi.
Jakub Kleń