[2006.12.10] Przyholować dużego karpia
Dodane przez Administrator dnia 10/12/2006 19:06:33
Dwa tygodnie temu, w tym właśnie miejscu zamieściłem rozmowę z moim kolegą Andrzejem, zilustrowaną zdjęciem sporego karpia, którego Andrzej wyciągnął z nowohuckiego zalewu. Pomyślałem, że warto napisać parę słów o holowaniu takich olbrzymów. Słów skierowanych głównie do młodych – młodych, wędkarskim stażem oczywiście. Problemu nie ma, gdy zatniemy młodzieńca – karpika ważącego kilogram lub półtora. Wtedy niejeden błąd zostanie nam wybaczony, a karp wyląduje w siatce. Gorzej, gdy na naszą przynętę połakomi się karpicho ważące cztery lub pięć kilogramów. O! Takie sztuki potrafią dać niezłą szkołę. Umiejętność walki z dużym karpiem przychodzi wraz z doświadczeniem, z godzinami spędzonymi nad wodą i z ilością zaciętych i doholowanych do podbieraka karpi. I nie znaczy to bynajmniej, że hol dziesiątego czy dwudziestego karpia przynosi mniej emocji niż hol tego pierwszego. Broń Boże. Za każdym razem, gdy na wędce poczujemy pulsujący i uciekający na boki ciężar, nasze serce zacznie uciekać do gardła, nogi staną się jak z waty, a trzęsące się ręce zapamiętamy na długo. Wtedy najczęściej robimy błąd, który kosztuje nas bardzo drogo – staramy się jak najszybciej doholować zdobycz do brzegu. I gdy już ją prawie mamy, gdy widzimy, że jest parę metrów od brzegu, wtedy w nagłym paroksyzmie ryba gwałtownie skacze w bok zrywając nasz zestaw. Gdybyśmy holowali ją rozsądniej, gdybyśmy pozwoli jej zmęczyć się cokolwiek, wtedy jej ruchy na pewno nie byłyby takie gwałtowne.
To prawda, że duży karp jest rybą niezmiernie silną i wyjątkowo przebiegłą (największe karpie, żyjące w nowohuckim zalewie, nazywane są przez nowohuckich wędkarzy profesorami), jednak nie ma ryb nie do wyciągnięcia. Dlaczego więc tak wielu wędkarzy przegrywa walkę z dużym karpiem? Zacięty karp rzadko zachowuje się irracjonalnie. To nie karp, lecz wędkarz popełnia błędy. Każdy zerwany cyprinus to błąd wędkarza. A powody porażki mogą być przeróżne: zleżała lub przetarta żyłka, wadliwie zawiązany węzeł, niskiej jakości krętlik, wykonany z drutu (a więc słaby) albo zardzewiały haczyk. Źle wyregulowany hamulec kołowrotka lub zbyt mały podbierak także bywają powodem utraty ryby. Sam kiedyś boleśnie się o tym przekonałem.

Jakub Kleń