[2016.06.03] TAKIEGO KOŚCIOŁA NAM TRZEBA
Dodane przez Administrator dnia 03/06/2016 16:54:59
W miniony poniedziałek, w Rzeszowie pożegnałem w imieniu władz m. Krakowa dominikanina o. Tomasza Zygmunta Pawłowskiego, Honorowego Obywatela Krakowa. Urodził się w Poznaniu w 1927 r. i w wieku 17 lat brał udział w Powstaniu Warszawskim, przez co, mnie od lat związanemu z nowohuckim środowiskiem kombatanckim, był także bliski. Na pogrzeb przyjechała spora grupa uczestników duszpasterstwa akademickiego „Beczka” z Krakowa, którego był założycielem w 1964 roku i prowadził prawie 20 lat do roku 1983. W 2004 roku Rada Miasta, w której skład już wchodziłem przyznała mu tytuł Honorowego Obywatela Krakowa jednogłośnie. Chociaż spora grupa radnych nie do końca znała kandydata do tak szacownego tytułu. A był to nie tuzinkowy człowiek, z prawdziwym charakterem. Świadczą o tym Jego własne słowa.
„W moim życiu najczęściej wszystko było odwrotnie. Wśród ateistów byłem głęboko wierzącym. Pośród zagorzałych katolików reprezentowałem radykalny sceptycyzm. W Poznaniu czułem się warszawiakiem. W Warszawie tęskniłem do poznańskiej solidności. W PRL byłem wrogiem klasowym. Na emigracji zajadle broniłem ludowej ojczyzny” – opowiadał o sobie.
Jeszcze większe wrażenie wzbudza Jego pierwsza książką pod wyzywającym tytułem „Przewodnik dla zniechęconych spowiedzią i mszą świętą”. Zdaniem autora książki tej nie powinni brać do ręki teoretycy, a więc na przykład egzegeci, liturgiści, historycy, bo Przewodnik powstał na podstawie doświadczeń przeszło dwudziestoletniej praktyki duszpasterskiej. Pisany przez praktyka-amatora może zawierać szereg nieprecyzyjnych sformułowań. Został on napisany nie jako rozprawa teoretyczna, ale jako poradnik w codziennym życiu. Nie powinni go czytać również rubrycyści, gdyż go nie zrozumieją; księża, bo wszystko to znają co najmniej w takim stopniu jak autor; zakonnice, ponieważ mogą się zgorszyć.
Dla kogo więc przewodnik został napisany? Autor miał po prostu przed oczyma zwykłego śmiertelnika, człowieka pogrążonego w codzienności, zabieganego, zatroskanego, zmęczonego, a przede wszystkim zniechęconego spowiedzią i mszą św. Optymalnym czytelnikiem może być ktoś, kto wiele lat temu odszedł od spowiedzi i nie uczęszcza na mszę św. bo go dostatecznie znudziła. A jeśli trwa w sakramencie pojednania i komunii św., to resztkami sił… Kto mógł zdecydować się na tak śmiałe słowa, jak nie otwarty na życie i mający dużą wiedzę o otaczającym świecie człowiek.
Kościół poniósł bardzo bolesną stratę. Takich duchownych brakuje we współczesnym świecie, bo to oni pozyskiwali dla wiary młodych, przyszłych inteligentów. Obecne duchowieństwo jest raczej nastawione na budowę własnej pozycji i pogoń za dobrami. Księży poświęcających bezgranicznie czas swoim wiernym i starających się ich zrozumieć, jest coraz mniej, chociaż nie twierdzę stanowczo, że ich nie ma. Kościół nie powinien pouczać swoich wiernych ex katedra, ale starać się ich zrozumieć i wychodzić naprzeciw oczekiwaniom, które są coraz bardziej skomplikowane. Tak nawiasem mówiąc, to ja tego nie wymyśliłem, ale tak twierdzi najważniejszy duchowny w kościele katolickim, czyli Ojciec Święty Franciszek. Niestety z żalem stwierdzam, że słowa i zalecenia Papieża w wielu sprawach, nie spotykają się z pełną akceptacją podległych mu duchownych.
SŁAWOMIR PIETRZYK