[2006.12.02] Grudniowe ostatki
Dodane przez Administrator dnia 02/12/2006 15:02:54
Co prawda, większość wędkarzy swój sprzęt odstawiła już do kąta, ale zdarzają się jeszcze tacy, którzy nawet w grudniu nie mogą obejść się bez wody. Co prawda, zimnolubnego miętusa od kilku lat w grudniu łowić już nie wolno (ma okres ochronny), a niektóre gatunki – jak karp, lin, karaś czy węgorz – zapadają w zimowe odrętwienie i złowienie ich o tej porze roku graniczy z cudem, to przecież są jeszcze ryby, które nawet teraz są wyciągane. Leszcz, krąp, okoń, płoć, kleń, sandacz czy szczupak, co prawda oszczędzają energię, ich funkcje życiowe są teraz spowolnione, ale nadal szukają takich miejsc, gdzie panują najbardziej korzystne warunki pokarmowe, tlenowe i świetlne. Dlatego dobrze rokuje zimowe blade słońce, które sprzyja ożywieniu się ryb.
Łowienie w grudniu, to przede wszystkim częsta zmiana łowiska. Jeśli po delikatnym podsypaniu zanęty przez dłuższy czas nie ma brania, to lepiej od razu przenieść się w inne miejsce, niż tracić godziny na moczeniu haczyka. A co na haczyk? O tej porze roku najlepiej sprawdzają się przynęty pochodzenia zwierzęcego. W Wiśle można zasadzić się z gruntówką na sandacza. Na haczyku może znaleźć się filet, kawałek skrzepłej krwi, a nawet strzępy zwierzęcych jelit. Wiem, że są wędkarze, którzy w grudniu z powodzeniem łowią w Wiśle pomiędzy Mogiłą a Wolicą – wieczorami, a czasami nocą. I łowią z sukcesem. Białą rybę łowi się również na kanale ciepłej wody HTS. Tam zresztą nawet w zimie urządzane są zawody wędkarskie. Woda w kanale ma znacznie wyższą temperaturę niż w zbiornikach naturalnych i łowić można z powodzeniem praktycznie przez cały rok.
A jeśli komuś zimno i nad wodę już nie jeździ, to pozostaje przeglądanie zdjęć z wakacyjnych połowów, pozostają wspomnienia i opowieści w wędkarskim gronie. Ostatnio publikowałem opowieści dwóch Andrzejów. Drugi z nich pochwalił się nawet uwiecznionym na zdjęciu dorodnym karpiem. Jeśli ktoś przeżył w mijającym roku ciekawą wędkarską przygodę, jeśli ma ciekawe zdjęcie, to zapraszam do redakcji. Chętnie takie wspomnienia opublikujemy. Bo przecież trzeba te zimowe miesiące jakoś przetrwać.
Jakub Kleń