[2016.05.19] Od 1 czerwca czas na sandacza
Dodane przez Administrator dnia 19/05/2016 16:10:10
31 maja kończy się okres ochronny sandacza i będzie można wreszcie zapolować na tę wyjątkowo sympatyczną i szlachetną rybę. I chociaż sandacz uchodzi za drapieżnika październikowego, to przecież w czerwcu też były łowione okazałe sztuki. A sandacz potrafi osiągać niezłe rozmiary. I pomimo tego, że wszyscy skarżą się, iż dzisiaj o ryby w rzekach i jeziorach coraz trudniej (a przy okazji opowiadają jak to bywało przed laty), to przecież dziesięciokilogramowe sandacze nie należą do zjawisk z innej planety. Pamiętajmy, że ryba ta może osiągać nawet 120 centymetrów długości. Polski rekord sandacza złowionego na wędkę (przynętą była żaba) należy do W. Biegana. Biegan w roku 1980 wyciągnął rybę, która mierzyła 109 centymetrów i osiągnęła wagę 15,6 kilograma. Drugi co do wielkości okaz został złowiony w roku 1982 – sandacz mierzył 105 centymetrów i ważył 12 kilogramów.
Sandacz jest rybą cenioną przez wędkarzy przede wszystkim dla swoich walorów smakowych. Mięso ma jędrne, białe, delikatne i wyborne w smaku. Szczególnie sandacze złowione jesienią lub zimą zawierają minimalną ilość tłuszczu i uważane są za dietetyczne. Kulinarnym walorem tej ryby jest także to, że ma niewiele ości międzymięśniowych. Z sandaczem upieczonym na grillu trudno porównać inną słodkowodną rybę. Są tacy, którzy uważają, że jest smaczniejszy od smażonego pstrąga.
Sandacz wart jest uwagi także z tego względu, że nie trzeba za nim wyjeżdżać gdzieś bardzo daleko. Ładne sandacze można spotkać w zalewie w Zesławicach. Spotykają go także wędkarze w większości zbiorników wokół Krakowa (w Przylasku Rusieckim, w Brzegach, na Bagrach czy Kryspinowie). Sandacz łowiony jest też na tzw. kanale ciepłej wody na Kujawach. Trochę dalej od Krakowa, legendarnym łowiskiem sandacza jest Jezioro Rożnowskie. Niezłym łowiskiem sandaczowym jest Wisła w okolicach ujścia do niej Raby. Sandacze mają się także zupełnie dobrze w nowohuckim zalewie przy ul. Bulwarowej, ale jest to łowisko specjalne i trzeba wykupić dodatkową licencję aby tam wędkować. Łowisko to uchodzi za wędkarskie Eldorado emerytów, którzy mają tam dość komfortowe warunki uprawiania swojej pasji (parking, asfaltowa alejka wzdłuż całego zbiornika, ławki i bliskość domu – wszak zalew znajduje się w Nowej Hucie). Minusem łowiska w godzinach popołudniowych są tłumy dzieci, rolkarzy i rowerzystów odwiedzających to miejsce oraz brak przenośnych toalet (a gdy na rybach siedzi się na przykład osiem godzin, to parcie na pęcherz czasami nieznośnie wzrasta, i wtedy zaczyna się problem).
Sandacz, po łacinie „Lucioperca lucioperca L.” - znaczy dosłownie „szczupakookoń”. A więc coś pośredniego pomiędzy szczupakiem a okoniem. I faktycznie, jest jakieś zewnętrzne podobieństwo sandacza i do szczupaka i do okonia, chociaż ze szczupakiem ryba ta ma niewiele wspólnego – może poza smukłym pokrojem ciała i wydłużonym pyskiem. Prawdziwymi pobratymcami sandacza w naszych wodach są natomiast okoń i jazgarz. W innych krajach europejskich sandacz ma bliższych krewnych: w Wołdze żyje blisko z nim spokrewniony bersz, w Balatonie sandacz balatoński, a w Dunaju dwa gatunki czopa.
Za tydzień napiszę więcej o sandaczowych tajemnicach. Warto je poznać, by dobrze przygotować się na spotkanie z tym szlachetnym i smacznym drapieżnikiem.
Jakub Kleń