[2016.05.19] Samobójstwo Platformy
Dodane przez Administrator dnia 19/05/2016 16:09:01
Platforma postanowiła popełnić szybkie i efektowne samobójstwo. Skąd taki wniosek? Po pierwsze wybrała najgorszą z możliwych strategię działania w opozycji. Zamiast zająć się budową siły, zdolnej w następnych wyborach walczyć o przyzwoity wynik, popadła w polityczną histerię, skupiając się na sporze o Trybunał Konstytucyjny. Czy poza środowiskiem prawniczej korporacji kogoś to interesuje? Organizowanie donosów na własne państwo nie zyskuje Platformie zwolenników, a wtrącanie się brukselskich urzędników w polskie sprawy wywołuje niechęć do pogrążonej w kryzysie Unii Europejskiej. Nawet nieprzyjazne Polsce niemieckie media zaczynają dostrzegać jałowość pretensji obozu, który po ośmiu latach został odsunięty od władzy i nie umie pogodzić się z porażką.
Po drugie Platforma pozwoliła odebrać sobie pierwszeństwo w peletonie opozycji i wyprzedzić się Nowoczesnej, czyli partii-wydmuszce, nie posiadającej programu ani struktur. W ostatnich sondażach Petru ma dwa razy więcej zwolenników niż PO, a kolejni działacze Platformy opuszczają jej szeregi. Udział w demonstracjach KOD-u, na czele którego stoją ludzie znikąd, pozbawieni politycznych kwalifikacji, sprawia wrażenie, że Platforma skapitulowała na rzecz pospolitego ruszenia frustratów, naganianych przez „Gazetę Wyborczą”. W dodatku Platforma wydała sporo partyjnych funduszy na zwiezienie kilku tysięcy swoich działaczy z całej Polski, którzy wystąpili w roli tła dla popisów Petru i garstki jego posłów. Głupota tej decyzji rzuca się w oczy, tym bardziej, że Platforma nie ma żadnego innego pomysłu na dalszą aktywność polityczną poza udziałem w kolejnym marszu, znów promującym partyjnych rywali. Także w Sejmie przekrzykiwanie się z hałaśliwą i groteskową Nowoczesną, zniechęca tych wyborców, którzy niegdyś wierzyli – inna rzecz, że naiwnie – w fachowość ekipy PO.
Po trzecie Grzegorz Schetyna okazał się przywódcą równie słabym jak Ewa Kopacz i całkowicie zawiódł pokładane w nim nadzieje partyjnego aparatu. Nie tylko nie ma do powiedzenia niczego, poza powtarzanymi do znudzenia frazesami, ale w publicznych występach prezentuje się w roli powiatowego lidera, zdolnego zarządzać co najwyżej lokalną, a nie ogólnopolską strukturą. Platforma cierpi na dramatyczny brak przywódców, o czym świadczy choćby pomysł zastąpienia Schetyny przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Zniechęcona partia zaczyna się rozłazić, część działaczy gotowa jest zasilić szeregi konkurencji, czyli Nowoczesnej, część obawia się postępującej kompromitacji i odsuwa na bok (np. w Krakowie opuściło Platformę troje radnych miasta), a część nawet ogląda się na PiS. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że za parę miesięcy Platforma może zejść do poziomu PSL, czyli partii rozpaczliwie walczącej o przetrwanie. Nie bez znaczenia jest tu doświadczenie nieboszczki Unii Wolności, z której wywodzi się większość aktywistów PO.
Tak więc Platforma przestała być atrakcyjna dla tych wszystkich, którzy utracili lukratywne posady i przywileje, a także dla tych którzy obawiają się rozliczeń za osiem lat życia ponad prawem. Równocześnie przestała być interesująca dla tych wszystkich, którym wydawało się, że związek z PO jest szansą awansu do wielkomiejskich salonów. Teraz pozostaje polityczne dryfowanie i nadzieja na przygarnięcie przez silniejszych. Nie jest to pomyślna prognoza dla partii, której jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nie ma z kim przegrać.
Ryszard Terlecki