[2016.04.01] PARTIA RAZEM Z MYŚLIWYMI
Dodane przez Administrator dnia 01/04/2016 19:56:58
W ostatnich miesiącach, po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, zdecydowana większość mediów epatowała się szybkimi zmianami ustawodawczymi, które miały jeden cel - absolutyzację władzy. Tylko skromna część tworzonych ustaw dotyczyła obietnic przedwyborczych, zresztą i tak zmodyfikowanych w stosunku do tego co obiecywał PiS. Nadal wielu wyborców, którzy zaufali obecnym zwycięzcom czeka z coraz większą niecierpliwością na realizację obietnic, no poza jedną 500+.
Póki co jednak posłowie Prawa i Sprawiedliwości zajmują się ustawami, nie koniecznie wychodzącymi naprzeciw oczekiwaniom wyborców, ale takimi które załatwiają przyziemne interesy czołowych polityków partii rządzącej i im bliskich osób. Takim przykładem jest lobby myśliwskie, które w poprzedniej kadencji próbowało sforsować w parlamencie ustawę i mimo tego, że poprzedni prezydent był myśliwym, nie udało się jej zrealizować. Przypomnijmy zatem o co poszło. Otóż Trybunał Konstytucyjny, tak, tak ten sam, które obecnie został wyciszony przez PiS, nakazał nowelizację prawa łowieckiego. Nie udało się tego przeprowadzić, bo jeszcze mocne organizacje pozarządowe, zaczęły formułować postulaty nie do przyjęcia dla myśliwych. Jakie to były postulaty? Jeden z pierwszych to zakaz udziału dzieci w krwawych polowaniach, kończących się patroszeniem zdobyczy. Drugie dotyczyło zakazu używania ołowianej amunicji, która zanieczyszcza środowisko naturalne. Strzały „panu Bogu w okno” pozostawiają trwałe ślady w przyrodzie, a nawet w mięsie upolowanych zwierząt nie stanowią rodzynek. Strzelanie ołowianym śrutem do ptaków to zresztą ułatwione barbarzyństwo nie wiele mające wspólnego ze św. Franciszkiem otoczonym ptakami, które nazywał je małymi braćmi. Ale kto dzisiaj liczy się z ideałami biedaczyny z Asyżu. Zlekceważono postulat zakazu strzelania do ptaków. Również nie do przyjęcia dla myśliwych była propozycja zakazu polowania z nagonką, gdzie większość zwierząt ulega zastraszeniu i bardzo często w panice się rani, co ma nie wiele wspólnego z polowaniem panów myśliwych. Wobec oporu lobby myśliwych ustawy w poprzedniej kadencji nie znowelizowano.
Teraz nowelizację ustawy zgłaszają posłowie PiS, a opowiada się za nią sam (nomen omen) minister ochrony środowiska Jerzy Szyszko, też myśliwy. Znając „szybką ścieżkę ustawodawczą” tej partii zostanie ona na pewno przyjęta. Obecny projekt ustawy a’la PiS o prawie łowieckim uwzględnia prawie wszystkie tym razem postulaty myśliwych, a nie organizacji pozarządowych. Przykładowo za szkody łowieckie ma płacić państwo, czyli nie myśliwi, ale my wszyscy z wnoszonych podatków. Niech tam paniska myśliwi poczują łaskawość władzy PiS. Przecież mogą się kiedyś przydać, bo jest ich zarejestrowanych w Polsce 116 tysięcy i nie są to zwykli zjadacze chleba, ale ludzi pochodzący z różnych elit. Okazuje się, że ci ludzie zgodnie z nową ustawą łowiecką mogą uzyskać prawo do posiadania nie tylko broni myśliwskiej, ale także broni krótkiej. Ponadto nie będą musieli jak inni amatorzy, robić badań lekarskich w tym psychologicznych, by otrzymać pozwolenie na broń.
Wreszcie, stare prawo stawiało myśliwych ponad prawem świętej prywatnej własności, albowiem mogli tworzyć obwody łowieckie na terenach należących do prywatnych osób i wchodzić na nie bez ograniczeń. Teraz jedynie w drodze długotrwałej procedury sądowej, udowadniając to swoimi poglądami przeciwnymi polowaniom, właściciel może domagać się zakazu polowania na swoim terenie. Kwestionuje to Fundacja Helsińska, twierdząc, że poglądy są prywatną sprawą obywatela, natomiast prawa wypływające z Konstytucji trzeba szanować. Okazuje się jednak, że ta zasada nie obowiązuje wszystkich w naszym państwie, a już na pewno nie parlamentarzystów posiadających w nim obecnie większość.
SŁAWOMIR PIETRZYK