[2015.11.20] Decyzje zamiast pochodów
Dodane przez Administrator dnia 20/11/2015 19:40:00
Czy zamachy w Paryżu nauczą czegoś leniwą Europę? Czy europejscy przywódcy nadal będą błaznować na „pochodach solidarności”, jak dziesięć miesięcy temu po zamachu terrorystów na redakcję satyrycznego tygodnika (inna rzecz, że obrzydliwego, bo to takie francuskie „Nie”)? Czy udział w ulicznym pochodzie, po którym zadowoleni z siebie politycy udają się na wystawny bankiet, będzie znów jedyną reakcją na zagrożenie, które dotyczy nie otoczonych ochroniarzami osobistości, ale zwykłych obywateli? Obowiązkiem przywódców Europy jest podejmowanie decyzji, które uwolnią nas od groźby kolejnych zamachów, a nie pozowanie do kamer i cyniczna gra o wyborcze głosy.
Służby specjalne i wywiadowcze okazały się bezradne wobec spisku grupki fanatyków. Wśród zamachowców było co najmniej dwóch „uchodźców”, którzy przez Grecję dotarli do Europy. Różnymi drogami, głównie przez Turcję, Grecję i Włochy, w tym roku na nasz kontynent przedostał się ponad milion przybyszów z Syrii, Iraku, Afganistanu, Libii, Somali. Ilu wśród nich planuje terrorystyczne zamachy? Służby graniczne mogą sprawdzić parę tysięcy, może nawet kilkanaście tysięcy. Nikt nawet nie udaje, że możliwe jest sprawdzenie miliona ludzi, często bez dokumentów, często podających fałszywe dane i zmyślone powody wędrówki. Czy jest więc możliwa jakakolwiek obrona przed zagrożeniem?
Państwo islamskie podbiło już obszar o wiele większy od Polski. Dysponuje ogromnymi funduszami, z których drobna część, przerzucona do Europy, wystarczy na zakup broni i wyposażenie tysięcy zamachowców. W europejskich meczetach, klubach, w Internecie werbuje się zwolenników walki z europejską cywilizacją. Werbuje się ich także w przepełnionych więzieniach, gdzie ogromną większość osadzonych stanowią przybysze z Azji i Afryki. Nie ma żadnych szans, aby służby specjalne, nawet wielokrotnie powiększone, mogły sobie poradzić z tym problemem.
Zachód jest przytłoczony groźbą kryzysu ekonomicznego, politycy myślą tylko o pozyskaniu wyborców i przedłużeniu swojej władzy o kolejną kadencję. Zwycięża strategia: jakoś to będzie. Jest to strategia samobójstwa. Nie ma innej metody walki z terroryzmem jak zniszczenie jego źródeł. Obrona przez państwem islamskim nie ma sensu, bo nikt nie jest w stanie inwigilować i kontrolować milionów muzułmanów, którzy są już w Europie. Państwo islamskie trzeba zaatakować i zniszczyć, a fanatyków, gotowych zabijać niewinnych ludzi, pozbawić finansowego i logistycznego zaplecza. Naloty na opanowane przez islamistów tereny nie przyniosą żadnego efektu. Trzeba zdobyć te tereny i okupować tak długo, aż powstanie tam lokalna władza, pokojowo nastawiona do zewnętrznego świata. Nie uda się tego zrobić zrzucając bomby i rakiety z samolotów. Trzeba wysłać wojsko, a potem siły policyjne. Innego sposobu nie ma.
Wiedzą o tym Amerykanie, którzy skutecznie interweniowali w Afganistanie i Iraku. Pod presją pacyfistycznej opinii publicznej popełnili jednak błąd: wycofali się za wcześnie. Dzisiaj Europa jest coraz mniej zdolna do udziału w wojskowej interwencji. Czy wobec tego będzie patrzeć bezradnie, jak Stary Kontynent zamienia się w islamską kolonię? Za wolność zawsze płaci się krwią. Czy Europa jest zdolna zapłacić tę cenę i obronić swoją wolność?
Ryszard Terlecki