[2015.08.27] Niezależność zamiast lokajstwa
Dodane przez Administrator dnia 27/08/2015 19:27:18
Pierwsza zagraniczna podróż prezydenta Andrzeja Dudy do Tallina, stolicy Estonii, wywołała irytację i złośliwe komentarze naszych rodzimych zwolenników „Polski jako ubogiej panny bez posagu”, którzy za cenę osobistych korzyści wolą trzymać się rękawa kanclerz Merkel niż troszczyć o polskie, narodowe interesy. Dlaczego dopiero jako kolejną podróż wybrał Berlin – lamentują wyznawcy „polityki na kolanach”. Trzeba trzymać się silnych – przekonują – a najsilniejsi są Niemcy, którzy pomogą nam uczynić z Polski producenta taniej siły roboczej i konsumenta towarów, które nie sprzedają się na Zachodzie. Cóż z tego, że Niemcy zawsze gotowe są dogadać się z Rosją ponad naszymi głowami? Nie ma znaczenia czy władza jest sterowana z Berlina czy z Moskwy, byle dobrze szły interesy tych, którzy chcieliby wygrać przetarg na zarządzanie terenem między Tatrami a Bałtykiem.
Ich zdaniem prezydent Duda powinien brać przykład z Komorowskiego, siedzieć cicho, pilnować żyrandola i popierać systematyczny demontaż polskiego państwa. Rząd, który składa się z gromadki przyjaciółek pani premier i pazernych „ludowców”, posłusznie wykonuje zagraniczne zalecenia: niskie płace, praca do śmierci, żadnego wojska, niski poziom oświaty, wymiar sprawiedliwości na telefon i likwidacja polskiego przemysłu. A w polityce zagranicznej pokorne potakiwanie pomysłom Brukseli, czyli wspieranie polityki Niemiec. Tak dobrze wszystko szło – mówią politycy Platformy – tylko krnąbrni Polacy nie wybrali Bronka i zaczęły się kłopoty. A teraz jeszcze może się okazać, że nie wybiorą „premier w podróży” czyli Ewy Kopacz.
Tymczasem prezydent Duda wie co robi. Przed wizytą w Berlinie pojechał do Tallina. Pokazał, że państwa, które leżą między Niemcami, a Rosją, mogą prowadzić wspólną politykę obrony swoich ekonomicznych i politycznych interesów. Jeżeli zdołają porozumieć się ze sobą, w Europie Środkowej i Wschodniej powstanie siła, z którą będą musiały liczyć się i Berlin, i Moskwa. Wbrew niemieckim i rosyjskim nadziejom (te nadzieje różnią się między sobą) Polska nie zgodzi się na pozostawanie w „szarej strefie”, położonej na peryferiach Unii Europejskiej. Rocznica Paktu Stalina z Hitlerem była dobrą okazją dla prezydentów Polski i Estonii, żeby przypomnieć światu, że w 1939 roku wielu polityków też łudziło się perspektywą długotrwałego pokoju. A o pokój trzeba dbać, podobnie jak trzeba troszczyć się o narodowe interesy. Duda nie będzie naśladowcą Komorowskiego, zapowiadał przecież aktywną prezydenturę.
Telewizyjny lament słabnącej Platformy i jej kabaretowych sojuszników z PSL oraz (bardziej dyskretnie) z lewicy, będzie trwał dopóki wyborcy nie odwołają rządu cwaniaków i nieudaczników. Potem część mediów „przestawi wajchę” i przestanie zapraszać specjalistów od antypolskiej propagandy. Sondaże są pomyślne dla dobrych zmian i można mieć nadzieję, że będzie można je przeprowadzić. Zaczął to robić prezydent Andrzej Duda tam, gdzie ma największe możliwości: w polityce zagranicznej. Ale podjęta przez niego decyzja o referendum w sprawach, które większość Polaków uważa za najważniejsze (wiek emerytalny) postawi Platformę w trudnej sytuacji. Chyba że jej działacze tak jak Komorowski zmienią zdanie z piątku na sobotę i oświadczą, że też popierają przechodzenie na emeryturę w wieku 62 i 65 lat. Czy jednak ktoś im jeszcze uwierzy?
Ryszard Terlecki