[2015.03.27] Kwiecień plecień…
Dodane przez Administrator dnia 27/03/2015 10:35:18
W środę po najbliższej niedzieli rozpoczyna się kwiecień. A kwiecień, to dla wielu wędkarzy rozpoczęcie nowego sezonu. Co prawda, stare polskie porzekadło głosi, że kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata. I tak chyba jest rzeczywiście. Bywało przecież, że pierwszego kwietnia, w dniu inauguracji wędkowania na nowohuckim zalewie przy ul. Bulwarowej, wędkarze wyciągali z tej wody po komplecie karpi, a bywało i tak, że pierwszego kwietnia nowohucki zalew skuty był jeszcze lodem i z łowieniem karpi trzeba było poczekać.
Kwiecień jest kapryśny. Jeśli chodzi o długość dnia to, pod koniec kwietnia trwa on 15 godzin, czyli tyle samo ile trwa dzień z przełomu sierpnia i września. Ale jeśli chodzi o temperaturę, to w kwietniu jest gorzej – średnia dla tego miesiąca wynosi przeciętnie ok. 7 stopni Celsjusza. A więc kwietniowa temperatura bardziej przypomina temperatury z końca jesieni niż z końca lata. Ale jest coś, co kwietniowi daje pewną przewagę – w przeciwieństwie do września czy października, temperatura wody stopniowo podnosi się, a nie opada. A jest to okoliczność dla ryb niezwykle ważna. W ciągu miesiąca w rzekach woda podgrzewa się od 6 do 12 stopni, a w zbiornikach z wodą stojącą, na płyciznach, czy w starorzeczach, osiąga jeszcze wyższe temperatury. Z dna stawów, jezior i starorzeczy odbijają młode pędy roślin wodnych. A gdy pochylimy się nad skrajem rzeki po stronie przeciwnej do słońca, na gołym stoku koryta zobaczymy roje ruchliwych małych zwierzątek. Z milionów złożonej ikry wylęgają się rybie larwy, czasami pożerane nawet przez własnych rodziców. Wre życie.
W kwietniu zupełnie przyzwoicie zaczyna żerować płoć (medalowe okazy tej ryby były łowione nawet pod koniec ciepłego marca). Wielu znawców tej ryby twierdzi, że właśnie wiosenne miesiące, kwiecień i maj, są najlepszym czasem połowów tej ryby. W lecie płoć, zwłaszcza duża, bierze o wiele słabiej na skutek obficie występującego o tej porze roku pokarmu w zbiornikach wodnych. Drugi dobry okres jej żerowania przypada na połowę sierpnia i wrzesień. Dla wędkarza ważne jest i to, że zarówno na wiosnę jak i jesienią płoć żeruje bez przerwy cały dzień.
Stosunek wielu wędkarzy do płoci można określić jako ambiwalentny. Najczęściej można usłyszeć trochę pogardliwe zdrobnienie – płotka. I najczęściej w siatach wędkarzy znaleźć można płotki – piętnasto, góra dwudziestocentymetrowe. Czasami poprzetykane krąpiami czy niewielkimi leszczami. Takich płotek nałapać nie sztuka. Ale złowić prawdziwą płoć, taką na medal, to już nie takie proste. A ryba to wyjątkowej urody – prawdziwy koral oprawiony w srebro (tak pisał o niej w jednej ze swoich książek Wacław Strzelecki). Czerwone tęczówki, szara płetwa ogonowa lekko tylko muśnięta bladą czerwienią, gorąco czerwone płetwy parzyste i taka sama płetwa odbytowa. Pełna elegancja.
Rekordowa płoć została złowiona przez Tadeusza Szkaradka z Warszawy w roku 1963. Ryba mierzyła 53 centymetry długości ważąc 2,20 kg. O ile wiem, rekord ten do dzisiaj nie został pobity. Ale wszystko przed nami. Może gdzieś czeka na nas rekordowa płoć: w zbiorniku rożnowskim, w jeziorach mazurskich, w Wiśle czy w którym ze zbiorników w Przylasku Rusieckim. Kto wie?
Jakub Kleń