[2015.02.26] W marcu na dorsza z rzeki
Dodane przez Administrator dnia 26/02/2015 19:08:29
Z końcem lutego kończy się okres ochronny dla miętusa. I chociaż ryba ta najlepiej żeruje w listopadzie, grudniu i styczniu, to od kilkunastu lat nie wolno jej łowić w tych miesiącach z uwagi na jej tarło. Miętus lubi zimno. Przy temperaturze wody osiągającej 15 stopni Celsjusza przestaje żerować, a w zastałej wodzie o temperaturze 25 stopni zdycha. Warto więc wybrać się na nią w marcu. Woda jest jeszcze stosunkowo chłodna, a inne gatunki ryb albo biorą jeszcze kiepsko albo nie biorą wcale. Miętus po odbytym tarle wczesną wiosną zaczyna intensywnie żerować, by odzyskać utraconą kondycję, żeby rosnąć, a także po to, by przysposobić się do letniej ospałości.
Dlaczego miętus nazywany bywa słodkowodnym dorszem? Przyczyna jest prosta. Bo ryba ta należy do rodziny ryb wątłuszowatych, zasiedlających morza – takich jak dorsz czy wietlinek. I nie wiedzieć dlaczego, tylko miętus, jako jedyny przedstawiciel tej rybiej rodziny, zabrnął w wody słodkie. Lubi – jak już wspomniałem - wodę zimną i dobrze natlenioną. Dlatego próżno szukać go w mulistych rozlewiskach, kanałach czy w wodach, których czystość pozostaje problematyczna. Dlatego spotykać można go zwłaszcza w krainie pstrąga i lipienia. Miętusa żyje także w Dunajcu – przede wszystkim w jego dolnej części. Właściwym miejscem połowu miętusa są odcinki z twardym, żwirowym dnem, z bystrym prądem w głębszych rynnach koryta. A takich miejsc na Dunajcu jest przecież bez liku.
Miętus – poza swoim niecodziennym wyglądem i wyjątkowo smacznym mięsem – nie należy do ryb wędkarsko atrakcyjnych. Z reguły ledwie sygnalizuje branie, z zasady zacina się sam, dążąc do połknięcia największego nawet haczyka z przynętą. Zacięty nie stawia oporu podczas holowania. Do łowienia miętusa używa się prostych zestawów gruntowych z cięższym przelotowym ciężarkiem leżącym na dnie. Niewielu wędkarzom udaje się zaciąć miętusa w takim momencie, gdy nie zdążył on jeszcze połknąć przynęty. Z reguły po wyciągnięciu ryby z wody przypon trzeba po prostu odciąć.
Polując na miętusy używamy wyłącznie przynęt zwierzęcych. Ryba ta pożera chyba wszystko, co wabi je smakiem i zapachem mięsa: filety z ryb (łącznie z filetami z miętusa – jedzenie kawałka pobratymca miętusowi bynajmniej nie przeszkadza), cięte uklejki, kawałki kurzych jelit, a nawet kawałki wieprzowego mięsa czy słoniny.
Planując wyprawę na miętusy warto zwrócić uwagę na to, co rybacy nazywają „miętusową pogodą”. Dotyczy to szczególnie później jesieni, czyli praktycznie listopada (od 1 grudnia rozpoczyna się okres ochronny). Najlepsze efekty uzyskuje się podczas wypraw nocnych, w noce ciemne, zimne i wietrzne, przeplatane zimnym deszczem lub śniegiem. Czyli noce, gdy człowiekowi jest żal nawet psa z domu wygonić. Wątłe jesienne ciepło czy jasny księżyc, jeśli akurat się zdarzy, są najgorszymi kompanami na miętusowym łowisku. Wczesną wiosną wielu wędkarzy łowi miętusy w dzień – wybierają oni jednak dni chłodniejsze i pochmurne. Cóż, żeby cieszyć się miętusem na haczyku, trzeba trochę się poświęcić.
Miętus w naszych wodach rośnie stosunkowo wolno. Osiąga jednak masę 2 kilogramów i pół metra długości. A zdarzają się sztuki jeszcze większe. Wędkarski rekord jeśli chodzi o miętusa padł w roku 1983 (chyba do dzisiaj nie został pobity) i należy do Franciszka Podstawczuka, który wyciągnął słodkowodnego dorsza ważącego 3,71 kilograma. Ryba mierzyła sześćdziesiąt dwa centymetry.
Jakub Kleń