[2014.12.19] Platforma na lewicy
Dodane przez Administrator dnia 19/12/2014 17:59:57
Lewica w Polsce uległa chorobie wybujałych ambicji. Po kolejnych porażkach wyborczych, które dotknęły zarówno SLD, jak i Palikota, większość zwolenników lewicowych programów przerzuciła swoje sympatie na liderów Platformy. Leszek Miller jeszcze usiłuje utrzymać w ryzach rozpadającą się formację, ale już widać, że dni jego przywództwa są policzone. Starzy towarzysze, którzy z rozrzewnieniem wspominają młodego aparatczyka, należącego do najwyższych władz PZPR, powoli odchodzą na polityczne emerytury. Młodzi nie chcą już ani Millera jako lidera partii, ani Kalisza jako kandydata na prezydenta. W dodatku Palikot, z którym SLD licytuje się na lewicowość, ogłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich i tym samym ostatecznie przekreślił naiwne nadzieje na powstanie obozu „zjednoczonej lewicy”.
Dziś ta lewica miota się między hasłami rodem z feministycznego magla, a nawoływaniami antykościelnych radykałów, przenoszących swoje osobiste dramaty do świata polityki i mediów. Rywalizacja o to, kto głośniej krzyczy w obronie „związków partnerskich” czy homoseksualnych „małżeństw”, nie wychodzi na zdrowie ani SLD, ani Palikotowi. Lewicowi milionerzy nie mają nic do zaproponowania zwykłym ludziom, którym brakuje pieniędzy na życie, a głodowa emerytura nie wystarcza na opłacenie podstawowych rachunków. Czy ktoś normalny może poważnie traktować Kalisza, pozującego do zdjęć podczas „parady równości”?
W tej sytuacji Platforma daje większe możliwości wywiązania się z lewicowych obietnic. Wprawdzie wielu polityków PO zabiega o dobre stosunki z Kościołem (najczęściej oferując publiczne pieniądze), to równocześnie w kwestii wprowadzania genderowskiej zarazy do szkół czy upowszechnienia in-vitro, niczym nie różnią się od zwolenników Millera czy Palikota. Kościół, uplątany w „ziemskie” interesy, w większości trzyma z partią władzy, mając nadzieję, że pieniądze pozwolą przetrwać ciężkie czasy. Tymczasem ubywa wiernych, a postawa niektórych hierarchów raczej budzi zgorszenie, niż szacunek dla świętej instytucji. Program „apolitycznego” Kościoła oznacza przyzwolenie na odejście od zasad wiary w zamian za doraźne, materialne korzyści.
Tymczasem walka z wartościami, których powinien strzec Kościół, przenosi się na coraz szersze pola i dawno już wykracza poza obszar polityki. Największym zagrożeniem są media, szczególnie tzw. „głównego nurtu”, w których bez zahamowań promuje się demoralizację, rozmaite dewiacje, przemoc, rozkład rodziny. Propagandą lewicowych wymysłów coraz częściej zajmują się szkoły wyższe i rozmaite instytucje kultury (np. teatry i galerie), zwłaszcza te, które z kulturą przestały mieć cokolwiek wspólnego. Lewicowa ofensywa (czasem w bardziej radykalnym wydaniu: lewacka) trwa, a jej celem są już nie tylko Kościół i rodzina, ale także więzi narodowe oraz państwo.
Na szczęście w Polsce lewicowe partie wyraźnie osłabły, a stopniowe przejmowanie lewicowego elektoratu przez Platformę, prędzej czy później doprowadzi do jej rozkładu. Wystarczy przypomnieć co stało się z Unią Wolności, gdy tylko zaczęła popadać w lewackie wariactwa. Dziś pozostał po niej zaledwie drobny ślad i kilku politycznych dziwaków, którzy w wyborach nie są już w stanie odegrać żadnej roli. Kilku z nich swoją przystań znalazło w kancelarii prezydenta Komorowskiego i zapewne razem z nim zakończą się ich kariery.
Ryszard Terlecki