[2014.07.24] W cieniu Putina
Dodane przez Administrator dnia 24/07/2014 14:39:38
Wolny świat nie ma wątpliwości – odpowiedzialność za zestrzelenie cywilnego malezyjskiego samolotu z blisko 300 osobami na pokładzie ponosi prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Samolot zestrzelony został nad terytorium kontrolowanym przez prorosyjskich i rosyjskich terrorystów, korzystających z broni dostarczanej im przez Rosję.
Ale przy okazji tej zbrodni zobaczyliśmy zachowania Rosjan, z jakimi zetknęliśmy się po katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 r. Według relacji świadków, miejsce upadku malezyjskiego Boeinga 777 sprawia straszne wrażenie. Stosy ciał i resztki wraku leżą pod gołym niebem, a czarne skrzynki są w nieznanych rękach. Rosjanie, którzy kontrolują miejsce tragedii, kradną przedmioty należące do ofiar i blokują dostęp do wraku niezależnym ekspertom. Podobnie było pod Smoleńskiem. Już dwie godziny po katastrofie, ze skradzionej Andrzejowi Przewoźnikowi karty kredytowej wypłacono w Smoleńsku parę tysięcy złotych. Również rodziny Janusza Kochanowskiego i Aleksandra Szczygły stwierdziły brak przy ciałach tych osób cennych przedmiotów (telefon komórkowy, zegarek), a pół roku po katastrofie na jej miejscu leżały jeszcze rzeczy osobiste i szczątki ofiar. Dzień po tragedii niszczono wrak polskiego samolotu, wybijając m.in. szyby, a zapis wideo obrazujący pracę kontrolerów w wieży lotów w Smoleńsku "zniknął". Jest też różnica w podejściu do obu katastrof. Bronisław Komorowski - pełniący wówczas obowiązki prezydenta - ani razu nie zaapelował do Rosjan o "swobodny dostęp do wraku" bądź zaprzestanie niszczenia dowodów. Wręcz przeciwnie: odznaczył 20 Rosjan za ich „wybitne zasługi” w działaniach podjętych po katastrofie.
Jan L. FRANCZYK