[2014.03.27] GDZIE MY ŻYJEMY?
Dodane przez Administrator dnia 27/03/2014 14:34:16
Coraz częściej spotykam się z biedą ludzi i problemami wynikającymi z małych dochodów. Dotyczy to zarówno ludzi starszych, jak i tych młodych rozpoczynających dorosłe życie. Bieda dotyka coraz większe rzesze społeczeństwa i puka do wielu domów, a dotknięci nią nie wiedzą jak sobie z nią poradzić. Przykre są sytuacje, gdy ludzie starsi, którzy uczciwie przepracowali po 40 lat więcej, dzisiaj otrzymują głodowe emerytury, które nie wystarczają na utrzymanie domu i podstawowe artykuły, a za co mają zakupić szalenie drogie leki? Coraz więcej schorowanych osób odchodzi od aptecznych lad z niczym, bo rezygnują z zakupu leków, na których ich nie stać. Czy to nie jest eutanazja, która w Polsce jest przestępstwem?
Na to nakładają się problemy dzieci i wnuków tych osób starszych. Dzieci w sile wieku tracą pracę i bywa, że emerytury babci i dziadka ratują rodzinę przed głodem. Zdarza się, że dorastający wnukowie kończą edukację i nie mogą znaleźć pracy i znów babcia z dziadkiem wspierają ze swoich skromnych uposażeń startującego w dorosłe życie młodego człowieka.
Była u mnie w redakcji kobieta w rozpaczliwej sytuacji, bo utraciła pracę i nie może jej znaleźć od kilku lat, a dorastająca córka dopiero kończy studia i wspiera ich babcia ze swojej emerytury, ale zabrakło na czynsz i teraz wspólnota ściga rodzinę z komornikiem, grożącym utratą mieszkania. Nie może zrozumieć, dlaczego to ją spotyka, gdy rodzice byli zacnymi ludźmi w minionym czasie, a mąż walczył o suwerenność Polski, a teraz grozi jej utrata domu.
Niestety to państwo, o które walczyli wierzący w lepszą przyszłość ludzie, nie sprawdza się. Polityka społeczna państwa jest niewydolna. Zasiłki są głodowe, a wielu ambitnych ludzi nawet nie chce wyciągać po nie ręki. Oni chcą pracy i normalnego życia z zarobionych przez siebie pieniędzy. Tylko jak znaleźć tę normalną pracę? Czas, gdy Konstytucja gwarantowała prawo do pracy minął. Dzisiaj liczą się układy i powiązania. Deficytowe miejsca pracy otrzymują Ci co mają rodziny lub znajomych w aparacie władzy, opanowanym przez ludzi koalicji rządzącej lub przyjaciół w prywatnym biznesie. A co mają zrobić Ci, którzy nie mają takich układów?
Poczucie bezradności i rosnącego rozżalenia pogłębiają informacje w mediach o niebotycznych zarobkach ludzi usytuowanych w spółkach Skarbu Państwa, piastujących funkcje w aparacie władzy lub zasiadających w fotelach europosłów, czy naszego parlamentu. Miliony złotych rocznie otrzymują europarlamentarzyści, które moim zdaniem powinny być odpowiednio opodatkowane w kraju, bo nam Polakom zawdzięczają swoje apanaże. Na pewno wybrańcy narodu do polskiego parlamentu w czasach kryzysu powinni zmniejszyć swoje kilkuset tysięczne dochody, a oni je zwiększają. Jeszcze bardziej dziwią dochody prezesa PZU SA wynoszące 2,7 mln zł, czy PKO BP SA, w których dalej rządzi Skarb Państwa, sięgające 2,1 mln zł rocznie, gdy szeregowi pracownicy w tym banku zarabiają ok 3 tys. zł miesięcznie. Przecież oni przez całe życie nie zarobią tych pieniędzy, które ich szef otrzymuje w ciągu roku. Takiego rozwarstwienia zarobków nie sposób zaakceptować. Daleki jestem od traktowania wszystkich na równi, ale tak wielkie różnice w zarobkach w czasach, gdy wielu ludziom nie wystarcza na podstawowe potrzeby, budzą zastrzeżenia. Uważam także, że zarobki takiego prezesa prywatnej spółki sięgające 12 mln rocznie (to fakt) i jemu podobnych powinny być tak opodatkowane, aby podzielili się oni w większym stopniu swoimi bajońskimi majątkami ze społeczeństwem w którym żyją.
SŁAWOMIR PIETRZYK