[2014.03.19] PRZESTAŃCIE NAS INWIGILOWAĆ
Dodane przez Administrator dnia 19/03/2014 20:24:10
Wydawało się wraz z odejściem pewnego ministra sprawiedliwości oraz szefa CBA wywodzących się z poprzednio rządzącej koalicji, że zmienią się metody pracy organów ścigania. Co prawda ustały aresztowania nad ranem z udziałem kamer rejestrujących zatrzymanie podejrzanych, ale policja i służby specjalne nie wyzbyły się wszechobecnej inwigilacji społeczeństwa, a nawet ją zwiększają.
Te organy państwa przyznały się, że w roku 2013 sięgnęły 2 mln 187 tys. razy po dane abonentów, bilingi, dane lokalizacyjne oraz dane z komputerów. To o ponad 35 tys. razy więcej niż w poprzednim roku. W tych działaniach przoduje policja, która ma najszersze uprawnienia i najwięcej ludzi, bo ponad 30 tys. funkcjonariuszy kryminalnych, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma 5 tys. pracowników, a Centralne Biuro Śledcze 800. Do tego trzeba jeszcze doliczyć aktywne pod tym względem Straż Graniczną, Żandarmerię Wojskową, służby celne, czy kontrolę skarbową. Inwigilacja trwa na całego, bo brak jest szczegółowych uregulowań jak należy ewidencjonować i w jakich sytuacjach można zbierać dane telekomunikacyjne. Potwierdziła to zeszłoroczna kontrola Najwyższej Izby Kontroli. Izba sformułowała zalecenia dotyczące nie tylko sprawozdawczości, ale przede wszystkim ograniczenia prawa do sięgania po dane telekomunikacyjne. Jej zalecenia były niemal identyczne do tych jakie skierowała do premiera Irena Lipowicz Rzecznik Praw Obywatelskich. Interwencje RPO podjął w wyniku sygnalizowanych nieprawidłowości przez fundację Panoptykon i Helsińską Fundację Praw Człowieka. Świadczy to o tym, że w Polsce przekroczyliśmy normy obowiązujące w innych państwach Unii Europejskiej.
Faktycznie bilingowania w naszym kraju nie ograniczają żadne przepisy. Służby państwowe mogą po nie sięgać bez żadnych ograniczeń. Można po dane sięgać nie tylko w ramach prowadzonej sprawy, ale także prewencyjnie, czyli zapobiegawczo. Nie ma żadnych wyłączeń np. w kwestii ochrony tajemnicy zawodowej. Dlatego też służby sięgają z ochotą po bilingi dziennikarzy, by ustalić źródła ich informacji. Szerokim echem obiły się przypadki inwigilacji znanych dziennikarzy przez służby specjalne, ale cicho już jest o codziennym sięganiu do tego źródła informacji w lokalnych mediach. W dodatku technologia poszła naprzód i większość sposobów inwigilacji, choćby za pomocą kamer, mikrofonów kierunkowych, nadajników GPS, czy urządzeń do „podsłuchiwania” komputerów – jest poza wszelkimi regulacjami.
Dlatego nic dziwnego, że sprawą zajął się Trybunał Konstytucyjny, który wyznaczył termin, na początku kwietnia, zajęcia się tymi sprawami. To powinien być wyrok, który ustanowiłby standardy ochrony prywatności o granice inwigilacji do jakiej uprawnione byłoby państwo. Na podstawie tego wyroku będzie można uregulować te sprawy, czemu dotychczas sprzeciwiała się policja i służby. Komisja Praw Człowieka Senatu przygotowała projekt, który zakładał podporządkowanie bilingu tak jak podsłuchów sądowi, ale służby mocno zaprotestowały twierdząc, że sparaliżuje to ich prace.
Moim zdaniem nie ma innej drogi, a potwierdzeniem tego są standardy obowiązujące w Unii Europejskiej. W ub. tygodniu Parlament Europejski w specjalnej rezolucji po śledztwie w jednej ze spraw, wezwał państwa UE (w tym kontekście wymienił Polskę) do zaniechania nadmiernej inwigilacji obywateli oraz do wprowadzenia realnej kontroli nad policją i służbami specjalnymi w tej dziedzinie.
SŁAWOMIR PIETRZYK