[2012.09.13] IPN znów zagrożony
Dodane przez Administrator dnia 13/09/2012 12:34:56
Czy pozbawienie Instytutu Pamięci Narodowej dotychczasowej siedziby w Warszawie oraz wniosek SLD, złożony w Sejmie o likwidacji IPN i zaprzestaniu lustracji, to tylko przypadkowa zbieżność faktów? A może Platforma uznała, że przyszła koalicja z lewicą wymaga pozbycia się instytucji, która od dawna była przedmiotem politycznej nagonki?
Co oznacza konieczność przeprowadzki IPN w inne miejsce? To nie tylko zmiana adresu – to także zawieszenie na kilka miesięcy (a może na parę lat?) statutowej działalności Instytutu. A więc przerwa w udostępnianiu dokumentów bezpieki, przynajmniej w Warszawie, ponieważ to właśnie w budynku na Towarowej mieściła się czytelnia IPN. To także dalsze spowolnienie prac badawczych – bo przecież bez czytelni historycy zostaną odcięci od podstawowych źródeł. To wreszcie zahamowanie lustracji, czyli informowania opinii publicznej o tajnych donosicielach Służby Bezpieczeństwa, funkcjonujących w życiu publicznym: w polityce, w samorządach, w wymiarze sprawiedliwości, w dyplomacji, w wielkim biznesie. Wprawdzie wiele procesów lustracyjnych kończy się niczym, czyli uznaniem, że nie ma wystarczających podstaw do postawienia komuś zarzutów lustracyjnego kłamstwa, ale przynajmniej dowiadujemy się – bo akta UB i SB bardzo skrupulatnie rejestrowały agentów – z kim mamy do czynienia.
Po 22 latach od rozwiązania bezpieki (w gruncie rzeczy pozornego, bo większość jej funkcjonariuszy znalazła pracę w ówczesnym Urzędzie Ochrony Państwa lub w policji) ujawnianie jej donosicieli, wydaje się już mocno spóźnione. A jednak, mimo upływu czasu, problem nadal jest aktualny. Od końca lat 70-tych ważniejsze materiały SB (a może nawet wszystkie) były kopiowane dla sowieckich mocodawców i nadzorców. Dziś te kopie zapewne nadal znajdują się w Moskwie. Czy fakt, że Rosjanie posiadają wiedzę o ministrach, posłach, generałach, ambasadorach, sędziach, prokuratorach, prezydentach miast czy rektorach uniwersytetów, którzy w przeszłości za pieniądze donosili na swoich znajomych, zwierzchników, podwładnych, sąsiadów czy nawet krewnych – jest dziś bez znaczenia? A jeżeli rosyjski wywiad będzie szantażować takiego delikwenta, żądając od niego informacji? Albo będzie np. domagać się podpisania korzystnego kontraktu, zatrudnienia podstawionych osób, umorzenia niewygodnych śledztw? Przecież jest to sytuacja bardzo niebezpieczna dla interesów polskiego państwa.
Jest jasne, że dawni komuniści wciąż boją się rozliczeń z przeszłością. Boją się także dawni opozycjoniści, których zdrada dotąd nie została ujawniona. Boją się ci wszyscy, którzy mają nadzieję, że przynajmniej za ich życia, prawda nie wyjdzie na jaw. Dlatego SLD otwarcie żąda likwidacji Instytutu. A Platforma, która chciała przejąć nad nim polityczną kontrolę, ale której udało się to tylko częściowo, woli to zrobić bardziej dyskretnie, pod pretekstem operacji handlowych. Dotychczasowy właściciel budynku sprzedaje go komuś innemu i IPN musi się wyprowadzić. Gdzie? To już zmartwienie IPN-u. W ten sposób, w rękawiczkach, dokonuje się kolejny zamach na tę ważną dla polskiej racji stanu instytucję. Czy niezależna opinia publiczna jest w stanie obronić IPN, w sytuacji, gdy cała władza została skoncentrowana w rękach jego przeciwników? Ta władza już długo nie potrwa, ale raz zniszczony Instytut niełatwo będzie później odbudować.
Ryszard Terlecki