[2012.08.23] Państwo, które chroni przestępców
Dodane przez Administrator dnia 23/08/2012 18:26:40
Czy państwo polskie można jeszcze uratować? Co trzeba zrobić, żeby wyrwać je z rąk oszustów i łapówkarzy?
Afera Amber Gold pokazała tylko drobny ułamek patologii, które prędzej czy później doprowadzą nas do ruiny, przy której dotychczasowy kryzys wydawać się będzie zaledwie przejściowymi kłopotami. Przez trzy lata prokuratura – która dziś stawia właścicielowi tej firmy sześć poważnych zarzutów, z których każdy zagrożony jest karą pięciu lat więzienia – nie widziała niczego niewłaściwego w naciąganiu naiwnych klientów. Przez kilka lat sądy wydawały kolejne wyroki w zawieszeniu, a właściciel firmy nie tylko, że nie trafiał do więzienia, ale zakładał kolejne firmy i śmiał się z wymiaru sprawiedliwości. Przez trzy lata ABW nie zauważała niczego niewłaściwego, a teraz – gdy właściciele firmy mogli już uprzątnąć wszelkie kompromitujące dokumenty – wkracza o siódmej rano do kilkunastu lokali i mieszkań, żeby „zabezpieczyć” ewentualne dowody przestępstwa. Dzieje się tak wyłącznie dlatego, że premier – wystraszony udziałem w tej aferze własnego syna – zwołuje nadzwyczajne posiedzenie Komitetu Stabilizacji Finansowej i nakazuje zrobić nieco szumu wokół cwaniaka, który dotąd cieszył się całkowitą bezkarnością.
Jak to możliwe? Gdzie były służby specjalne, prokuratorzy, sędziowie, urzędnicy nadzoru finansowego? Właściciel firmy szastał pieniędzmi, fundował remont ojcom Dominikanom, płacił za film Wajdy o Wałęsie, sponsorował zoo. Wydawał na to grube miliony. Czy rządzący w Gdańsku politycy Platformy oraz cała gromada przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości całkowicie bezinteresownie pozwalali mu na kręcenie kolejnych „interesów”? Skala tej afery nie dlatego jest tak poważna, bo można podejrzewać, że jeden „biznesmen” miał w kieszeni cały lokalny aparat państwa. Przerażające jest to, że takich „innowacyjnych” (tak się o nim jeszcze niedawno wyrażał prezydent Gdańska, nie muszę dodawać z jakiej partii) kombinatorów są tysiące. Wystarczy rozglądnąć się dokoła i wszyscy potrafimy ich wskazać.
Czy przetrwa państwo, w którym aparat sprawiedliwości chroni złodziei – oczywiście nie tych drobnych, którzy za kradzież roweru z piwnicy odsiadują dwa lata – ale tych, których majątku nikt nie potrafi, ani nie stara się policzyć? Czasem któremuś powinie się noga, ktoś doniesie, ktoś coś nagra, ktoś inny popełni samobójstwo. Wybucha afera, przez kilka tygodni jesteśmy bombardowani wiadomościami o energicznych działaniach odpowiednich służb i urzędów. Premier groźnie marszczy brwi, a jego partia poprawia wyniki w sondażach. I co? Sprawa cichnie, po dwóch miesiącach nikt już o niej nie pamięta, toczą się jakieś śledztwa i rozprawy, ale i tak ostatecznie wszystko szczęśliwie ulega przedawnieniu i nikomu nie dzieje się krzywda. Oczywiście nikomu ważnemu i bogatemu, bo nieważni i niezamożni tracą oszczędności, majątek, mieszkania, zdrowie, pracę – kto by się tam przejmował naiwniakami, którzy wierzyli, że chroni ich prawo. Oni sami są sobie winni.
Gdy wymiar sprawiedliwości chroni przestępców, zdesperowani obywatele mogą uznać, że lepsza jest nawet obca władza, byle była silna, byle obroniła ich przed gangsterami i oszustami. Ale gdy do tego dojdziemy, wtedy już nikt nie uratuje polskiego państwa.
Ryszard Terlecki