[2012.08.09] Pogoda dla bankrutów
Dodane przez Administrator dnia 09/08/2012 18:36:34
W ostatnich tygodniach niemal codziennie dowiadujemy się z programów różnych telewizji (jak słusznie nazwał je jeden z publicystów: Polskie Zjednoczone Telewizje Rządowe) o kolejnych biurach podróży, które bankrutują i wystawiają do wiatru swoich klientów. Tych bankructw jest coraz więcej, a prognozowane są kolejne, więc możemy ze współczuciem oglądać polskich turystów, wyrzucanych z hoteli, za które biuro nie raczyło zapłacić, albo koczujących na lotnisku, bo biuro nie opłaciło im powrotnych biletów. W sytuacji nie do pozazdroszczenia są również ci, którzy wpłacili pieniądze na podróż do Egiptu czy Grecji, a teraz okazało się, że nigdzie nie pojadą. Za powrót turystów, ewentualnie za wykupienie ich z hoteli, płacą samorządy, oczywiście z naszych podatków, ale za wpłacone pieniądze nikt niedoszłym turystom pieniędzy nie zwróci. Oczywiście, będą się łudzić, że biuro było ubezpieczone albo że pozostał po nim jakiś majątek, który po zlicytowaniu wystarczy na zwrot pobranej gotówki. Okazuje się jednak często, że właściciel takiego biura żadnego majątku nie posiada (np. w porę przepisał go na żonę), a ubezpieczenie było zbyt niskie. Jak dotąd już parę tysięcy osób stało się ofiarami naciągaczy – bo jak inaczej nazwać właściciela, który wie, że lada dzień splajtuje, a nadal – jak gdyby nigdy nic – ogłasza swoją ofertę i pobiera pieniądze.
Sezon letni usprawiedliwia dziennikarzy, którzy chętnie pokazują rozżalonych i zdenerwowanych klientów firm turystycznych. Ich straty są znaczne: wydali po 2 – 3 tysiące od osoby, zmarnowali urlop i przeżyli koszmar w hotelach i na lotniskach. Ale czy przypadkiem telewizje i ich znani z rzetelności reporterzy nie powinni zainteresować się także działalnością oszustów z innych branż, których ofiary tracą nie kilka tysięcy, ale nawet dorobek całego życia? Czy nie powinniśmy być informowani o innych nadużyciach, na znacznie większą skalę?
Pechowi turyści stracili wakacje, ale co mają powiedzieć ludzie, którzy kupili mieszkania w domach, których nie ma i nie będzie? Albo dostali mieszkanie, ale okazuje się, że jest ono obciążone gigantycznymi długami dewelopera (czyli tego, który mieszkanie zbudował i im sprzedał), więc do końca życia będą spłacać nie swoje pożyczki? Jakoś w telewizjach rzadko mówią o tych tysiącach oszukanych, którzy przez lata dochodzą swoich praw w sądach, często bezskutecznie.
A co z tymi, którzy powierzyli swoje oszczędności zdolnemu „biznesmenowi”, skuszeni wysokim oprocentowaniem lokat? Reklamy tej i podobnych firm widzieli w telewizji, więc sądzili, że interes jest pewny. Teraz firma zawiesza wypłaty i okazuje się, że jej klienci swoich pieniędzy, często dużych, mogą nie odzyskać. A właściciel niby-banku miał już wcześniej wyrok skazujący. I co? I nic, pod zmienionym nazwiskiem założył kolejny „interes”.
Takich niby-banków jest wiele, są też firmy lichwiarskie, których działalność powinna być zakazana, ale ich reklamy widzimy w telewizji. Ludzie pożyczają od nich pieniądze na skandalicznie wysoki procent, a potem latami spłacają horrendalne odsetki. A co z firmami, które budowały stadiony i autostrady, a teraz nie zapłaciły swoim podwykonawcom, co powoduje upadek wielu małych przedsiębiorstw i utratę pracy przez tysiące ludzi? Czy także tymi przypadkami nie powinny zajmować się telewizje, zamiast nam wmawiać, że oszukani turyści to – oprócz olimpiady – jedyny godny zauważenia problem tego lata?
Ryszard Terlecki