[2012.02.09] MAŁGORZATA WYJADŁOWSKA
Dodane przez Administrator dnia 09/02/2012 21:22:39
Urodziła się 12 maja 1965 roku w Szpitalu im. Żeromskiego. Od urodzenia mieszka w Nowej Hucie, o której mówi „mój kawałek świata”. Edukację rozpoczęła w Szkole Podstawowej nr 104 na os Wysokim, następnie uczyła się w „Gastronomiku” na os. Złota Jesień. Po maturze kontynuowała edukację w Studium Nauczycielskim, a później w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” (kierunek pedagogika społeczno-opiekuńcza oraz katechetyka). Pierwsze pedagogiczne kroki stawiała w przedszkolu na os. Kościuszkowskim. - To były miłe czasy. Dostałam grupę maluszków, którą prowadziłam przez trzy lata, razem rozpoczęliśmy drogę edukacji i razem ją zakończyliśmy – wspomina. W tym czasie otrzymała od życia nowe zadanie - została mamą. Najpierw urodziła syna Mariusza, który rósł zdrowo. W 1989 roku na świat przyszedł Tomasz wraz z którym Gosia otrzymała nowe wyzwanie – stawienie czoła niepełnosprawności intelektualnej. - Niestety, wówczas zdecydowałam się na dłuższą przerwę w pracy zawodowej. Tomek wymagał czasu, stałej obecności i długiej rehabilitacji (dziecięce porażenie mózgowe) –wspomina. Dzięki pomocy swoich rodziców po kilku latach przerwy, podczas których jej życie ograniczało się do pracy w domu i opieki nad synami, mogła wrócić do pracy zawodowej. W 1994 r. postawiła pierwsze kroki w Domu Dziecka i już wtedy „wiedziałam, że to jest to, co chcę robić. Praca z dziećmi „oszukanymi, bo ktoś, kiedyś obiecał je kochać” stała się moim drugim domem” – opowiada.
Pracowała z dziećmi zdrowymi i niepełnosprawnymi, które były dla niej wspaniałymi nauczycielami życia. Kiedy w 2000 roku zlikwidowano placówkę była jedną z kilku rodzin, które stały się nowohuckim pogotowiem rodzinnym. Od 2005 roku jest rodziną zastępczą specjalistyczną. Mówi jednak, że nie traktuje tego jako pracy. Zawodowo wróciła do edukacji. Najpierw kilka lat w Szkole Podstawowej nr 92, gdzie założyła świetlicę środowiskową pod patronatem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Nowej Huty, a następnie rozpoczęła pracę w Gimnazjum 42 na os. J. Strusia, gdzie, do dziś, jest nauczycielem katechezy. - Bardzo lubię moją pracę, jestem dumna że mogę świadczyć o Bogu choć niektórzy się dziwią - nie dość, że gimnazjum, to jeszcze religia, i to w Nowej Hucie, ale wiem jedno - nie zamieniłabym mojej pracy.
Młodzież w szkole mówi o niej „szkolna mama”, która nie tylko prowadzi ciekawe katechezy, wpaja nam wiedze o Bogu, ale przede wszystkim świadczy o Nim swym przykładem”. Od 8 lat Gosia ma w swojej rodzinie jeszcze jednego syna, który jest chłopcem obciążonym genetycznie z chorobą FAS i upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym. Chłopiec jest z rodziną od momentu likwidacji Domu Dziecka. - Byłam dla niego najpierw pogotowiem rodzinnym, ale nie umiem kochać przez określony czas. Tak ja, jak i moja rodzina, pokochaliśmy małego Darka i stał się on naszym rodzinnym słonkiem, które świeci do dziś. Darek chodzi do szkoły specjalnej na ul. Ptaszyckiego w Nowej Hucie i dzięki pracującym tam wspaniałym ludziom robi coraz większe postępy – opowiada dumna Gosia-mama.
Zapytana o hobby wyznaje: - Zauroczył mnie teatr, ale nie jako widza, lecz z drugiej strony kurtyny; piszę scenariusze, które później z Panią Małgorzatą Lach (nauczycielem fizyki w naszym gimnazjum i opiekunką gimnazjalnego kółka gitarowego) przenosimy na scenę. Wspólnie z młodzieżą wykonuję scenografię, szyję kostiumy do spektakli. Teatr dodaje mi siły, właściwie nie sam teatr, ale młodzież z jaką pracuję – praca na scenie z młodzieżą to moje wielkie hobby. Lubię scenę, światła, muzykę, aktorów i mój „filarek” zza którego cieszę się ich sukcesami.
Swoje pasje realizuje w pracy z nowohucką młodzieżą. Od 5 lat jest opiekunem Młodzieżowej Grupy Teatralnej „Ponad normę” działającej przy Gimnazjum 42 i parafii św. Józefa na os. Kalinowym. Członkowie tej grupy, to wspaniali ludzi. Zawsze żal, kiedy kończą gimnazjum… ale wracają. „Teatr pani Gosi przyciąga jak magnez, ale ten teatr to nie tylko gra. To nauka współpracy, określanie celów, rozwijanie pozytywnych wartości. To pomaganie sobie wzajemnie” – mówią uczniowie. A ona sama dodaje: - W pracy z młodzieżą bardzo mi pomaga to, że jestem katechetką, bo religia to nie tylko wiedza, ale przede wszystkim życie i świadczenie sobą o Jezusie – mówi. Jej zdaniem praca z nowohucką młodzieżą, to bardzo dobra szkoła dla każdego dorosłego. - Przepisywałabym to na receptę tym, którzy mówią o młodych ludziach źle. Oni są wspaniali, tylko potrzebują nas – dorosłych. Nie pieniędzy, nowej komórki, ipod-a, markowych ciuchów - to wszystko, to substytuty… młodzi potrzebują zainteresowania nimi, chwili rozmowy, wyznaczonych zasad, a przede wszystkim WZORCÓW! Nowa Huta wciąż czeka na młodych, aktywnych ludzi. I jest ich tutaj bardzo wielu, tylko trzeba ich zachęcić do działania, pokazać, że to co umieją mogą ”sprzedać” innym, że świat jest pełen dobrych wartości. Nowa Huta zawsze kojarzyć mi się będzie z przyszłością, z czymś co tworzymy, co się rozrasta. Nowa Huta, to młodzi ludzie, w których na nowo trzeba zbudzić optymizm, pokazać, że potrafią wiele dobrego i trzeba ich tylko podprowadzać na drogę do celu, bo naprawdę potrafią robić wiele wspaniałych rzeczy. Życzyłabym wszystkim nowohuckim dorosłym, by dali szansę młodym. Pokażmy im, że są dla nas ważni, dajmy im zasady i wolność, a nie życie bez zasad, bo to prowadzi do samowoli – mówi.
(ał)