[2012.01.20] Iwona Dargiewicz
Dodane przez Administrator dnia 20/01/2012 11:02:51
Urodziła się 26 listopada 1976 roku w Szpitalu Żeromskiego. Od urodzenia mieszka na os. Stalowym. Śmieje się, że od momentu, kiedy przywieźli ją ze szpitala, nie ruszyła się z miejsca. Przedszkole i szkoła podstawowa, to placówki również na „jej” osiedlu. Podstawówkę nr 37 wspomina bardzo miło. Już wtedy ujawnił się w niej talent organizatorski i niespokojna dusza. Z koleżankami zorganizowały m.in. wystawę plastyczną w harcówce. - To był wyjątkowy czas, nawiązane wtedy znajomości trwają do dziś. Naszego wychowawcę, „pana od geografii”, Adama Majcherka, wszyscy wspominamy jako wyjątkowego pedagoga – mówi. Szkoła średnia, to XVI LO, również blisko domu, bo na os. Willowym. Ten czas wspomina jako poszukiwanie siebie i czas pierwszych wypadów do Śródmieścia. Naukę kontynuowała w Policealnym Studium Pracowników Służb Społecznych, znów blisko domu, na os. Stalowym. Dzięki temu, że każda z jej szkół była w pobliżu miejsca zamieszkania, dom Iwony zawsze był pełen jej znajomych. - W każdym okienku między zajęciami lądowaliśmy u mnie. Choć mój pokoik był malutki, potrafił pomieścić naprawdę dużą ilość osób – wspomina. W 1997 roku, jako projekt zaliczeniowy na zakończenie studium, stworzyła wspólnie z koleżankami świetlicę parafialną przy kościele Matki Bożej Częstochowskiej, na Szklanych Domach. - Pozyskaliśmy wtedy meble i materiały papiernicze od sponsorów – opowiada. - Sama chodziłam po szkołach, rozmawiałam z pedagogami informując o powstającej świetlicy. Do świetlicy zapisało się kilkadziesiąt dzieci. Iwona i jej koleżanki odrabiały z nimi lekcje, spotykały się na wspólnej zabawie. Gdy w życiu Iwony w 1998 roku pojawiła się córka, ze względów rodzinnych „oddała świetlicę” i zajęła się sobą i swoją rodziną. Do pracy zawodowej powróciła w 1999 roku. Podjęła wtedy pracę w Warsztatach Terapii Zajęciowej w Łyszkowicach, na stanowisku terapeuty zajęciowego. Praca z niepełnosprawnymi dawała jej satysfakcję. W Łyszkowicach prowadziła najpierw pracownię gospodarstwa domowego, a następnie teatralno-muzyczną. Dodatkowo, jak sama mówi, patrząc na tych radosnych, ale jednak chorych ludzi, dziękowała Bogu za zdrowie swoje i swojej córki. W 2007 roku, wciąż pracując w Łyszkowicach, podjęła studia w Wyższej Szkole Filozoficzno- Pedagogicznej „Ignatianum”, na Wydziale Pedagogicznym, Kierunek pedagogika opiekuńczo –wychowawcza. Ukończyła na tym wydziale najpierw studia licencjackie (rok 2007) a następnie magisterskie (rok 2010). Po 10 latach pracy w WTZ zdecydowała, że nadszedł czas na zmiany. - W Łyszkowicach nie widziałam dla siebie przyszłości, nauczyłam się tam bardzo dużo i lubiłam tą pracę. Nadszedł jednak moment kiedy uznałam, że dobrze byłoby spróbować swoich sił gdzie indziej, podjąć nowe wyzwania. Poza tym warsztaty były dość daleko od Nowej Huty i chciałam znaleźć coś bliżej domu – mówi. Zaczęła rozsyłać swoje CV do różnych placówek. W 2009 roku dostała propozycję pracy w Dziennym Ośrodku Socjoterapii Stowarzyszenia u Siemachy na os. Górali Ponieważ była to praca na zastępstwo bała się rzucić dotychczasowe zajęcie. Kilka miesięcy ciągnęła pracę na dwóch etatach. Potem jednak podjęła ryzyko i zrezygnowała z dotychczasowego zajęcia na rzecz Stowarzyszenie U Siemachy, w którym pracuje do dziś. Dodatkowo pracuje jako asystent rodzinny. - Jest to praca na zlecenie MOPS-u. Polega na towarzyszeniu rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji w ich codziennym życiu, na motywowaniu do pozytywnych zmian – mówi. W DOS na os. Górali zajmuje się grupą najmłodszą. Pracuje z dziećmi z klas I-III, odrabiają wspólnie lekcje, bawią się w teatr, fotografują, pływają na kajakach, jeżdżą na koniach i robią wiele innych rzeczy. Oprócz tego Iwona prowadzi dwie grupy dla dziewcząt oraz jest współodpowiedzialna za grupę gimnazjalną. Jak sama mówi bardzo lubi swoją pracę, która daje jej mnóstwo satysfakcji. Jej zaangażowanie zostało zauważone - otrzymała nagrodę za najlepszy start zawodowy w środowisku Siemacha 2010/2011
Kiedy pytam ją, co robi w czasie wolnym, ze śmiechem odpowiada „odpoczywam”. Nie jest to jednak typowe leżenie i „nicnierobienie”. Iwona jest w ciągłym ruchu, uwielbia ludzi i ich towarzystwo. Wspólnie z koleżankami, raz w miesiącu spotykają na „babskim gotowaniu”. Grywa za znajomymi w siatkówkę, podróżuje, lubi fotografować, czyta książki. W tym roku postanowiła oglądać więcej filmów. Wyznaje, że bardzo lubi nowohuckie kino Sfinks oraz - prowadzony nota bene przez jej brata Jacka - klub Kombinator. Bardzo podobają się jej … nowohuckie bramy. Twierdzi, że jest w nich coś magicznego. Chciałaby kiedyś obfotografować je wszystkie.
(ał)