[2012.01.06] I ZACZĄŁ SIĘ ROK NOWY
Dodane przez Administrator dnia 06/01/2012 15:12:51
Przed nami kolejny rok. Wielu wędkarzy zapewne zastanawia się, jaki on dla nich będzie? A
zastanawiając się przypomina sobie najpiękniejsze chwile ubiegłorocznego sezonu. Ale zapewne są i tacy, którym nie wystarczyły wspomnienia minionego roku i marzenia o nowym sezonie, ale którzy już w pierwsze dni stycznia wyruszają nad pomorskie rzeki by poszukiwać tamtejszych troci i łososi – od Pasłęki do Drwęcy na wschodzie, po Regę, Drawę i Bóbr na zachodzie. Mam kolegę, który kilka lat temu wyjechał samochodem w sylwestrową noc z Krakowa, by nad ranem pojawić się nad trociową, pomorską rzeką. To dopiero wędkarz. Większość z nas, w sylwestrową noc bawi się ze znajomymi. Wychyla o północy kieliszek szampana (a w międzyczasie to i owo). W ciepełku podjada i raczy współbiesiadników swoimi opowieściami o wielkich rybach. A ten samotny, mknie przez całą Polskę, by Nowy Rok powitać nad rzeką.
Tegoroczna, kapryśna pogoda sprawiła, że Nowego Roku nad wodą nie powitali miłośnicy wędkarstwa podlodowego. A przecież kiedyś, gdy mróz trzymał od grudnia, na niejednym stawie czy jeziorze można było dostrzec skulone postacie, które co jakiś czas wykonywały bardziej gwałtowny ruch, a po chwili, na lodzie lądowały dorodny okoń czy przepiękna wzdręga.
O podlodowych połowach opowiadali mi często znajomi z Warmii i Mazur. Ze skutych lodem jezior: Plusznego, Łańskiego, Dąbrowy Wielkiej czy innych, w styczniu wędkarze wyciągali potężne nieraz okonie, na które w lecie polowali bez większego efektu. To tam styczniową rybą była też sieja, której okres ochronny kończył się akurat z ostatnim dniem grudnia.
Jak twierdzą doświadczeni wędkarze zimą ryby żerują bardzo delikatnie. Złowienie jej topornym zestawem jest niezwykle trudne. Dlatego w wędkarstwie podlodowym zaleca się stosowanie żyłki o średnicy 0,06 mm (maksymalnie 0,1 mm). A jeśli łowimy tak cienką linką, wędka musi mieć bardzo miękką szczytówkę. Ta duża miękkość szczytówki umożliwia amortyzowanie ucieczek większych okazów i poprawne wysnuwanie żyłki z kołowrotka. Ważny jest też sam kołowrotek – najlepiej sprawdzają się te o stałej szpuli, które przy minimalnym naciągu żyłki płynnie ją oddają.
I jeszcze jedno. Chociaż w wędkarstwie podlodowym królują przeróżne mormyszki, to sprawdzają się również żywe pinki i ochotki – te ostatnie doczepia się często do mormyszki. Taka przynęta przypomina trochę baraszkująca w wodzie niewielką rybkę, która mocuje się z ochotką. Trzeba jednak pamiętać, że żywe przynęty – a szczególnie ochotki – trzeba przetrzymywać w cieple. Najlepiej w pudełeczku za pazuchą. Położone na lodzie w mig zamarzają, a przemarznięte i sflaczałe nie nadają się już do niczego.
Jakub Kleń