[2011.12.22] ŻEGNAJĄC SEZON NAD DUNAJCEM (III)
Dodane przez Administrator dnia 22/12/2011 15:37:34
Z Andrzejem zabraliśmy się za rozpalanie ogniska, a Leszek postanowił jeszcze raz obrzucić bardziej bystry nurt, pomiędzy kamiennym szczytem główki, a olbrzymią łachą dunajeckiego żwiru. – A nuż coś weźmie – rzucił nam na odchodne. Po paru minutach, przy ogniu zrobiło się przyjemnie ciepło. Andrzej wyjął małą gazową kuchenkę, na której postawił przygotowany wcześniej duży garnek z gulaszem po węgiersku (dwa rodzaje mięs, ostra papryka, drobne kawałki ziemniaków i kilka innych przypraw). Nad ogniskiem zawiesiliśmy kociołek z wodą, by zagotowała się na herbatę. Po upływie pół godziny popołudniowy obiad nad rzeką był już gotowy. Leszek wrócił do nas o niczym. – Niestety, ani jednego pobicia. Jakby woda była kompletnie pusta – rzucił do nas, odkładając kij.
Pałaszując gorący gulasz z chlebem i zapijając wszystko świeżą herbatą omawialiśmy taktykę wieczornego połowu na gruntówki. Jako przynęt zamierzaliśmy użyć białych i czerwonych robaków, rosówek i kawałków wątróbki (ta ostatnia, na ewentualnego miętusa). Pozostało tylko zmontować sprzęt i zarzucić w wybrane wcześniej miejsca. Tym bardziej, że słońce chyliło się szybko ku zachodowi i lada moment mogło zacząć się ściemniać.
(Dokończenie za tydzień)
Jakub Kleń

Przed popołudniowym obiadem Leszek postanowił jeszcze obrzucić bystrzejszy nurt pomiędzy szczytem główki a łachą żwiru.