[2011.12.01] W GRUDNIU RACZEJ W DOMU NIŻ NAD WODĄ
Dodane przez Administrator dnia 01/12/2011 21:33:05
Grudzień, to dla większości wędkarzy martwy sezon. Oczywiście najbardziej wytrwali, dopóki woda nie zamarznie, nie odstawiają kijów do kąta i nie rezygnują z wędkowania. Bo nawet w grudniu, gdy ma się trochę szczęścia, może się trafić kleń, świnka, szczupak czy sandacz (to zresztą ostatni dzwonek na złowienie trzech ostatnich gatunków, które od stycznia rozpoczynają okres ochronny). W wolnych od lodu rzekach można próbować zarówno przynęt sztucznych (blaszek, woblerów czy gumek) jak i naturalnych. Oczywiście jeśli chodzi o te ostatnie, to powinniśmy raczej zapomnieć o przynętach roślinnych i skoncentrować się wyłącznie na przynętach zwierzęcych. Gruntówka z żywcem czy filecikiem może skutecznie zainteresować sandacza, który nawet o tej porze roku szuka pożywienia (chociaż jego funkcje życiowe ulegają spowolnieniu).
Przejściowe przymrozki nie przeszkadzają wędkowaniu. Dobre nadzieje rokuje blade zimowe słońce, które sprzyja ożywieniu się ryb. Podobnie jak w innych porach roku, niepożądane są gwałtowne zmiany pogody (śnieg, deszcz, nagłe spadki temperatury czy ciśnienia).
Czasami można usłyszeć, że grudzień, to spinningowe ostatki. Przede wszystkim dlatego, że – jak wspomniałem – od stycznia obowiązuje zakaz połowu szczupaka i sandacza. Jeśli chodzi o grudniowe spinningowanie, można spotkać dwie przeciwstawne teorie. Zwolennicy pierwszej twierdzą, że skoro drobnica przemieszcza się w tym czasie z płytszych miejsc na głębsze, a w ślad za nią podążają drapieżniki, to tam właśnie należy ich szukać, a więc w głębokich partiach wód o powolnym nurcie. Inni są zdania, że drobnica przebywa przede wszystkim na przybrzeżnych płyciznach, gdzie znajduje jeszcze sporo pokarmu, a zatem i drapieżniki odwiedzają strefę przybrzeżną. Stąd zalecenie, by spinningować raczej przy brzegach, na stosunkowo płytkiej wodzie. Co, w tej sytuacji, poradzić mniej doświadczonym wędkarzom? Wydaje się, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie samodzielne sprawdzenie nad wodą obu wariantów.
Z kolei tym wędkarzom, którzy sezon już zakończyli pozostaje poświęcenie wolnego czasu na dokonanie gruntownego przeglądu sprzętu: wyczyszczenie i nasmarowanie kołowrotków, przeczyszczenie kijów, sprawdzenie przyponów i żyłek – a wszystko po to, by na wiosnę nad wodę wyruszyć ze sprawnym i kompletnym sprzętem. No i oczywiście pozostają jeszcze koleżeńskie spotkania, gawędy, wspomnienia, przeglądanie zdjęć z wędkarskich wypraw i czytanie książek o rybach. Bo nawet, gdy z wodą żegnamy się na kilka miesięcy, wędkarstwo nad pozostaje żywe i obecne w naszych sercach. A niezapomniane walki z wielką rybą pamiętamy tak, jak gdyby wszystko rozegrało się zaledwie wczoraj.
Jakub Kleń