[2011.09.02] CZAS NA BRZANY
Dodane przez Administrator dnia 02/09/2011 16:02:46
Brzana należy do rodziny karpiowatych. Z powody swojego kształtu – płaski brzuch, niskie wygrzbiecenie, prawie okrągły przekrój poprzeczny, piaskowoszare ubarwienie grzbietu oraz charakterystyczne wąsiki - bywa nazywana kiełbiem morskim, a niekiedy kiełbiem wiślanym. Istotnie, przypomina trochę kiełbia – mamuta. To chyba najbardziej waleczna ryba naszych wód. Holowanie półmetrowej sztuki potrafi dostarczyć emocji, których nie zapomnimy do końca życia. Twardy pysk ryby sprawia, że wbity weń haczyk, raczej wyprostuje się lub złamie, niż wysunie z zakłucia. Gdy więc zatniemy brzanę, możemy spokojnie skupić się na walce, nie martwiąc się zbytnio o ewentualne wypięcie się ryby.
Brzana potrafi dorosnąć do sporych rozmiarów. Złowiona w roku 1980 przez Stanisława Maciszewskiego sztuka mierzyła 85 centymetrów, osiągając wagę sześciu i pół kilograma. O tym, gdzie w Polsce jej szukać, pośrednio informują zestawienia medalowych okazów, publikowane w czasopismach wędkarskich. W jednym z nich (z wakacyjnego numeru „Wiadomości Wędkarskich” z 1988 roku) czytamy, że najwięcej medalowych brzan (16) złowiono w Warcie, w Wiśle i Drawie złowiono ich po 11, w Drwęcy i Gwdzie po 10, a w Dunajcu i Wisłoku po 7. Z doniesień o medalowych brzanach można także wysnuć pewne wnioski na temat atrakcyjności brzanowych przynęt. Okazuje się, że najwięcej dużych sztuk złowiono na rosówkę (24 sztuki), na drugim miejscu uplasował się groch (18 sztuk), na trzecim żółty ser (10), na czwartym pszenica (9) i na piątym dżdżownice (8). Ale rekordowe brzany łowiono też na ciasto, płatki owsiane, żabki, małe rybki i szyjki raków. Kilka brzan złowiono również na niewielkie blaszki wahadłowe i wirowe.
Oczywiście z przynętami sprawa nie jest tak jednoznaczna. Dużo zależy od tego, do czego przyzwyczajone są ryby (na przykład poprzez wcześniejsze nęcenie czy przez przynęty powszechnie używane przez miejscowych wędkarzy). W opowiadaniu Franciszka Zamojskiego pt. „Ślub” możemy przeczytać, jak wędkarz wyjawia narratorowi swoją tajemnicę powodzenia w łowieniu brzan: „Dobrze mi się tu łowiło. Powiem panu na co. Panu jednemu powiem: na zabitego polnego konika bez skrzydełek”. Ja z kolei wielokrotnie łowiłem brzany w Dunajcu, na odcinku pomiędzy Biskupicami Melsztyńskimi a mostem w kierunku Zakliczyna – i wszystkie złowiłem na parzony pęcak (dzień wcześniej, wieczorem, wsypywany do termosu i zalewany wrzątkiem). Przy okazji dodawałem go do smużących kul zanętowych wrzucanych w nurt Dunajca, nieco powyżej stanowiska, w którym ostatecznie łowiłem.
Dlaczego właśnie teraz piszę o brzanie. Bo wydaje się, że najlepszymi miesiącami na złowienie tej ryby są sierpień i wrzesień. I jeśli ktoś w sierpniu nie miał czasu wybrać się na „wiślane kiełbie”, to wrzesień – zwłaszcza jeśli ciepły – jest kolejnym doskonałym miesiącem na przygodę z brzaną. W październiku będzie o nią trudniej – chociaż i wtedy łowiono medalowe sztuki.
Jakub Kleń