[2011.08.12] Kto zapłaci za kryzys?
Dodane przez Administrator dnia 12/08/2011 12:12:46
Wszyscy zadajemy sobie pytanie, czy niepokój w światowych finansach odbije się na naszych kieszeniach. Trzy lata temu przeżywaliśmy pierwszy etap kryzysu. Odczuły go przede wszystkim bogate kraje: Niemcy, Francja, Stany Zjednoczone. Dla większości obywateli tych państw, przyzwyczajonych do życia w dostatku, nawet niewielkie ograniczenie wydatków robiło wrażenie ekonomicznej katastrofy. Jeżeli na Zachodzie średnio zamożna rodzina zamiast używać trzech samochodów musiała zadowolić się dwoma, to uważała, że zbliża się gospodarczy koniec świata.
My najczęściej nie mamy takich problemów, więc łatwiej znosimy znacznie większe trudności. Cóż, drożeje żywność, benzyna, gaz, nawet bilety tramwajowe, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Idziemy do sklepu, kupujemy to co zwykle, ale płacimy coraz drożej, więc trochę narzekamy na niskie zarobki. Problem zaczyna się wtedy, gdy musimy zrobić remont mieszkania, wymienić stary telewizor albo kupić lekarstwa. Dopiero wówczas odczuwamy skutki kryzysu: ceny są podobne jak przed rokiem czy dwoma, ale my mamy już mniej pieniędzy do wydania, bo drożej kosztuje nas codzienne utrzymanie.
Tymczasem to właśnie napędza kryzys: zaniepokojeni drożyzną staramy się mniej kupować, a większe wydatki odkładamy na później. Polska nie jest bogatym krajem i głównym motorem jej gospodarki są nasze zakupy. Kiedy mniej kupujemy, producenci sprzedają mniej towarów, a tym samym mniej zarabiają. Skoro mniej sprzedają, to muszą ograniczyć produkcję, czyli zwolnić część pracowników, a skoro mniej zarabiają, to płacą niższe podatki i państwo dostaje mniej pieniędzy. Wtedy rośnie bezrobocie, a państwo (także samorządy, które również żyją z naszych podatków) mniej wydaje na budowy, remonty, zakupy. Ci, którzy budują i remontują, też tracą dochody i ograniczają zatrudnienie. I tak dalej – kryzys pogłębia się z każdym miesiącem.
Gdy jeszcze do tego mamy nieudolny rząd, który ratuje swoją reputację zwiększaniem polskiego zadłużenia za granicą, to nasze położenie staje się bardzo groźne. Przy złych urodzajach i rosnących cenach paliw, kryzys może już w najbliższych miesiącach zastukać do naszych drzwi. Jeżeli wówczas nadal rządzić będzie Platforma Obywatelska, ewentualnie z „przystawkami” w postaci PSL i SLD, to możemy być pewni, że to właśnie my, zwykli, niezamożni obywatele, poniesiemy największe koszty kryzysu. Ani Platforma, ani polska spasiona lewica (nie bez powodu SLD zawiera sojusz wyborczy z organizacją najbogatszych biznesmenów – sytuacja nie do pomyślenia w innych krajach), nie pozwolą skrzywdzić milionerów, właścicieli dużych firm czy banków. Oni przy tej okazji jeszcze powiększą swoje zyski – kosztem nas wszystkich.
W październikowych wyborach zadecydujemy, czy wybierając Platformę, zgodzimy się wziąć na swoje barki skutki kryzysu i spłacać długi z naszych domowych budżetów, czy też wybierzemy Prawo i Sprawiedliwość, a więc powstanie rząd, który każe płacić rzeczywistym winowajcom: zwolnionym z podatków „inwestorom”, lichwiarskim firmom, bezkarnym oszustom i łapownikom, omijającym prawo cwaniakom, giełdowym spekulantom. Bez silnego państwa, które będzie w stanie wymusić przestrzeganie prawa i radykalne ograniczenie korupcji, bardzo szybko zubożejemy jeszcze bardziej.
Ryszard Terlecki