[2011.07.17] Wielka kompromitacja
Dodane przez Administrator dnia 17/07/2011 15:17:19
Czy spełni się którakolwiek z szumnych zapowiedzi Tuska, że kibice i turyści, którzy przyjadą na mistrzostwa Euro 2012, zastaną Polskę przygotowaną i gościnną? Kłopoty są nawet ze stadionami, ale wygląda na to, że poza ich budową żadne inne obietnice nie zostaną spełnione.
Oczywiście najczęściej mówiło się o autostradach. Platforma najpierw zapewniała, że rząd zbuduje 900 kilometrów nowych autostrad oraz 2100 kilometrów dróg ekspresowych. Później przedstawiono plany znacznie skromniejsze: ubyło 200 kilometrów autostrad i ponad 1000 kilometrów dróg ekspresowych. Ale i to nadal były tylko plany, z których w najlepszym wypadku na czas zostanie wykonana zaledwie połowa. Oczywiście, nas w Krakowie najbardziej interesuje autostrada do granicy z Ukrainą, dzięki której wygodniej jeździlibyśmy do Tarnowa i Rzeszowa. Ale w tej sprawie też nie ma dobrych wiadomości i wszystko wskazuje na to, że odcinki z Szarowa do Brzeska oraz z Rzeszowa do Jarosławia o całe lata opóźnią ukończenie całości. Tak więc najbardziej uciążliwy korek w Łapczycy (koło Bochni) nadal pozostanie zmorą kierowców.
Nie będzie autostrad? Nie tylko. Podobnie kuleją inne zapowiedzi rządu Platformy: koleje, dworce, lotniska, parkingi. A co się stanie, gdy w czasie mistrzostw dokuczać nam będzie deszcz? Inwestycje przeciwpowodziowe, także obiecywane, pozostają na papierze. Jak wszystko. Tusk opowiadał o „wielkim placu budowy”, ale skończyło się na zerwanych umowach z nieudolnymi wykonawcami, na niedotrzymanych terminach, na rozgrzebanych inwestycjach. A pieniądze poszły na propagandę i na premie dla zapracowanych ministrów.
Mistrzostwa w 2012 roku okażą się wielką kompromitacją Polski, ale cóż to obchodzi dzisiejsze władze. Za rok nikt już nie będzie pamiętał kim był Grabarczyk. Tusk zostanie wysokim urzędnikiem gdzieś w Unii Europejskiej, posadę zapewnią mu Niemcy z wdzięczności, że nie sprzeciwiał się budowie niemiecko-rosyjskiego rurociągu na dnie Bałtyku. Klich obejmie jakąś sympatyczną dyplomatyczną placówkę, Rostowski wróci do Londynu, a Sikorski pojedzie do Stanów pisać wspomnienia o swojej wielkiej karierze na Wschodzie. Reszta będzie szukała przystani w Pałacu Prezydenckim i wypłakiwała się w „zaprzyjaźnionych” telewizjach oraz w „Gazecie Wyborczej”.
Na razie jednak Platforma jest wciąż u władzy, czego boleśnie doświadczamy na własnej skórze. Ostatnio radni tej partii zafundowali nam w Krakowie m.in. podwyżki cen biletów i wyższe opłaty za przedszkola. Platforma poparła w tej sprawie prezydenta Majchrowskiego, niezależnie od faktu, że po wyborach zamierza go odwołać za przekroczenia budżetowe i do czasu nowych wyborów wyznaczyć zarząd komisaryczny. Mówi się, że komisarzem zostanie wojewoda Kracik, co następnie ułatwi mu ponowne kandydowanie na prezydenta Krakowa.
Ten plan ma tylko jedną słabą stronę. Aby mianować swojego komisarza na miejsce Majchrowskiego, Platforma musiałaby wygrać wybory parlamentarne. A na to, mimo podkręcanych sondaży, wcale się nie zanosi. Nie będziemy więc musieli przywoływać starego powiedzonka „zamienił stryjek” Majchrowskiego na Kracika. Żaden z nich nie jest zdolny do przyspieszenia rozwoju miasta. Pozostanie więc nam płacić drożej za bilety i czekać na lepsze czasy.
Ryszard Terlecki