[2011.07.01] Tusk wyrusza na podbój Europy
Dodane przez Administrator dnia 01/07/2011 11:12:20
Przez najbliższe miesiące będziemy świadkami telewizyjnej szopki. Polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej stanie się okazją do codziennego pokazywania jak Tusk i jego rząd brylują wśród europejskich urzędników i jak są poklepywani przez niemieckich czy francuskich polityków. Będziemy to oglądać do znudzenia. Będą nam wmawiać, jak Tusk jest ceniony w Brukseli i jak cała Europa wstrzymuje oddech, czekając co nasi wybitni mężowie stanu mają do powiedzenia. A także jak wielkie międzynarodowe znaczenie ma kwestia, czym nadziewany był indyk na obiedzie dla szóstego wicepremiera z Malty albo jakie wino było podawane na kolacji dla zastępcy duńskiego wiceministra od spraw nie-wiadomo-jakich. Jednym słowem kilka miesięcy komedii – aż do wyborów.
Można oczywiście z tej okazji popaść w zachwyt, ale – tak na prawdę – powodów do radości jest niewiele. Pozycja Polski w polityce międzynarodowej dawno nie była tak słaba. Dowodem na to jest fakt, że żadna kwestia, ważna dla polskich interesów i polskiej racji stanu, nie jest przez polski rząd wystarczająco stanowczo stawiana w Brukseli.
Przykład pierwszy z brzegu: według przyjmowanych obecnie planów polski rolnik w 2013 roku dostanie 197 euro dopłaty do hektara. Ale niemiecki rolnik dostanie prawie dwa razy więcej – 346 euro, belgijski – 469 euro, a grecki – 544 euro. Więcej od nas dostaną nie tylko Francuzi, Hiszpanie czy Włosi, ale nawet Czesi, Węgrzy i Słowacy. Dlaczego? Przecież niemieccy czy belgijscy rolnicy są z pewnością bogatsi od polskich. Ale słaby rząd Tuska poświęci polskich rolników, aby tylko uniknąć irytacji europejskich potęg i nie narazić się na zmarszczenie brwi pani kanclerz Merkel.
Czy zatrudnieni przez Platformę fachowcy od propagandy zdołają przekonać Polaków, że warto głosować na europejskich prymusów od zawalania wszystkiego za co się wezmą? Na fachowców od autostrad, kolei, szpitali, stoczni i rosyjskiego gazu? Ministrów – gigantów pracy i intelektu: Grabarczyka, Kopaczową, Rostowskiego, Sikorskiego, a także ich finansowe „zaplecze”, Chlebowskiego, Drzewieckiego, Rycha, Zdzicha i innych?
Przez najbliższe miesiące będzie co oglądać w „zaprzyjaźnionych” telewizjach. A także czytać w gazetach i popularnych tygodnikach. W tej ostatniej sprawie może jednak dojść do niespodzianki, przykrej dla Platformy. Otóż gwałtownie spada sprzedaż niektórych – moim zdaniem najwierniejszych PO – czasopism. „Polityka”, niegdyś prasowy oręż Rakowskiego i matecznik postkomuny, straciła w stosunku do zeszłego roku aż 23 procent sprzedaży. „Newsweek Polska” stracił jeszcze więcej – 39 procent, a „Przekrój” – 22 procent. Trzyma się tylko „Wprost” – stracił jedynie 3 procent. Prawdę mówiąc nie widzę między nimi żadnej różnicy i gdyby nie okładka, to nie wiedziałbym, do którego z tych tygodników zaglądam. Ponieważ jednak do nich nie zaglądam – nie moje to zmartwienie. Za to „Gazeta Polska” w ostatnim roku podwoiła sprzedaż. Znakomity wynik osiągnął też nowy tygodnik „Uważam Rze” (to nie jest błąd ortograficzny, to aluzja do dziennika „Rzeczpospolita”), który w krótkim czasie prześcignął i „Wprost”, i „Newsweeka”. Tak więc Platforma nie może już liczyć na monopol informacji. I to jest nadzieja dla tych wszystkich, którym obrzydnie „europejska” propaganda sukcesu i którzy będą chcieli się dowiedzieć, co tak naprawdę (oprócz wyrzuconych pieniędzy) będziemy mieli z bankietów z udziałem naszych ulubieńców.
Ryszard Terlecki