[2011.04.21] RUTILUS RUTILUS, CZYLI PŁOĆ
Dodane przez Administrator dnia 21/04/2011 08:12:28
Popularna i często łowiona przez nas płoć, należy do rodziny karpiowatych. To dość liczna rodzina, bo obejmuje ponad 1700 gatunków. I choć występuje prawie we wszystkich wodach (poza górskimi strumieniami), to zwykle łowione są niewielkie, dwudziesto, dwudziestoparocentymetrowe płotki (a najczęściej jeszcze mniejsze). Niezmiernie rzadko trafiają się takie, jak złowiona w roku 1963 przez Tadeusza Szkaradka, która ważyła 2,2 kilograma, a jej długość osiągnęła 53 centymetry (!). Małe płotki złowić nie sztuka, ale złowić płoć prawdziwą, ważącą ponad kilogram, to już jest sztuka wielka. Moja największa płoć, złowiona na początku lat dziewięćdziesiątych w zbiorniki czchowskim mierzyła 35 centymetrów. I też byłem dumny. Zjedliśmy ją z bratem wieczorem, przyrządzoną na grillu. Sprawiając ją mogłem w sposób najbardziej oczywisty przekonać się czym w dużej mierze żywi się ta ryba. Otóż w żołądku miała sporo zielonych glonów. Chociaż mnie wzięła na kilka białych robaków.
Kiedyś przeczytałem, że płocie (i niektóre inne gatunki) mają w swojej skórze specjalne komórki, które przy zranieniu ryby wydzielają specjalną substancję ostrzegawczą. Substancja ta jest łatwo wyczuwalna przez ryby tego samego gatunku, nawet gdy zranionej ryby nie mogą ani wiedzieć, ani słyszeć. Gdy ryby poczują ten zapach, w panice się rozpierzchają. Ryby pływające pojedynczo, na moment nieruchomieją, jakby oceniały niebezpieczeństwo, a później podejmują decyzję, że czas uciekać i znikają. Prawdopodobnie to może tłumaczyć, spotykane przez wielu wędkarzy zjawisko nagłej przerwy w braniach, po zerwaniu się ryby z haczyka. Zraniona warga ryby powoduje wydzielanie ostrzegawczej substancji. Ryby uciekają, a my mamy po braniach. Okazuje się też, że zalecane w wielu poradnikach wędkarskich możliwie szybkie wyprowadzanie poza obszar łowiska zaciętej ryby żerującej w mniej lub bardziej licznym stadzie, ma swoje uzasadnienie.
Płocie dobrze biorą przed tarłem. Gdy wiosna na dobre rozgości się nad wodą, lubię wyjechać nad jakiś staw czy jezioro. Wtedy najczęściej łowię metodą spławikową. Niewielkie, wysmukłe spławiki spisują się doskonale. A na maleńki haczyk zakładam chruścika. Chociaż larwa chruścika dłużej zachowuje żywotność, to jednak płocie często ją „wysysają”, i mamy po braniach. Co prawda, cały chruścik, po przebiciu ginie od razu, ale za to zacięcia są pewne.
Płoć – w zależności od temperatury wody i okolicy – odbywa tarło od kwietnia do czerwca. Gdy tarło się rozpoczyna, wtedy rezygnuję z połowu płoci do lata. Bo szkoda mi każdej samicy, która jednorazowo może złożyć od 20 do 70 tysięcy jaj. Nie znaczy to, że tyle tysięcy płoci przybędzie w jeziorze. Przeżywalność płoci (do momentu zapłodnienia ikry do osiągnięcia 4. roku życia) jest niestety dość niska - w procentach wynosi zaledwie 0,02%. Mniejszą ma tylko lin (0.001%). Dlatego po raz kolejny na płocie wybieram się latem.
Jakub Kleń