[2011.04.01] Kościuszko pod Grunwaldem
Dodane przez Administrator dnia 01/04/2011 13:11:50
Jak ma postępować historyk, który właśnie dowiedział się, że prawomocnym wyrokiem sądu rozstrzygnięto wątpliwość, kto w bitwie pod Grunwaldem pokonał Krzyżaków? Pozew wniósł potomek króla Jagiełły, który nie życzy sobie, aby jego przodka łączono ze średniowieczną wojną. Oskarżony, który nieostrożnie nazwał Jagiełłę zwycięzcą spod Grunwaldu, nie potrafił przedstawić wiarygodnych świadków poza paroma profesorami historii. Został skazany na ogłoszenie przeprosin w telewizji i w kilku gazetach. Cena tych ogłoszeń kilkakrotnie przekracza wysokość zarobków, jakie oskarżony zarobił w ciągu całego swojego życia i ma być przestrogą dla innych oszczerców.
Czy można bezkarnie kpić sobie z historii? Oczywiście, że tak, skoro wyniki jej badań można podważać przed wysokim sądem. Czy sędziowie mają obowiązek czytać fachową literaturę? Oczywiście, że nie. Sędziowie czytają dokumenty. A gdzie jest dokument, w którym napisano, że Jagiełło był pod Grunwaldem? Jakieś świstki sprzed 500 lat? A jeżeli zostały sfałszowane? Kto zaręczy, że Jagiełło był wtedy królem? Czy jest jakaś notatka służbowa na ten temat albo przynajmniej dokument zameldowania na Wawelu? Gdzie są świadkowie, którzy byli pod Grunwaldem i mogą potwierdzić, że widzieli tam obywatela Jagiełłę? Już nie żyją? To znaczy, że nie ma świadków.
Sąd wydał wyrok i poszedł na obiad. A co ma zrobić historyk? Wyrzucić podręczniki na makulaturę, a potem stanąć przed studentami i powiedzieć, że w sprawie Grunwaldu nie jest jasne, czy przypadkiem Krzyżaków nie pobił Kościuszko ze swoimi kosynierami. Powinien też na wszelki wypadek powiedzieć, że i ta sprawa wymaga jeszcze wielu badań – przecież może odezwać się potomek Kościuszki i oskarżyć historyka o pomówienie jego przodka. Bo w rzeczywistości Kościuszko pod Grunwaldem dowodził husarią, a nie kosynierami.
Lech Wałęsa nie współpracował z komunistyczną bezpieką. Tego, kto publicznie wypowiedział odmienne zdanie, sąd skazał na opłacenie przeprosin za kilkaset tysięcy złotych. Wyrok jest prawomocny. Sprawa jest zakończona.
Podobno teraz Wałęsa żąda od kilku znanych historyków (jeden z nich był świadkiem w procesie), żeby przeprosili go za swoje wcześniejsze publikacje. Oczywiście ma rację, może przecież powołać się na wyrok sądu. Historycy powinni przeprosić, w przeciwnym razie może się okazać, że komornik zajmie się ich skromnym majątkiem. Ale tak już jest z pomówieniem niewinnego człowieka – trzeba liczyć się z konsekwencjami.
Czy w tej sytuacji bezpiecznie jest pisać cokolwiek na temat historii? Przecież nie można wierzyć źródłom historycznej wiedzy. Czy wiarygodne są papirusy, pergaminy, rękopisy, stare druki? Czy warto wydawać pieniądze na archiwa, muzea, biblioteki? Czy warto zakładać i utrzymywać uniwersytety?
W końcu 1989 roku funkcjonariusze bezpieki na wysypiskach śmieci palili całe ciężarówki dokumentów. Ale nie zdążyli spalić wszystkiego. Większość dokumentów ocalała i teraz przechowuje je Instytut Pamięci Narodowej. Po co? Przecież i tak każdy wie, że Sobieski pobił Turków pod Racławicami.
Ryszard Terlecki