[2011.02.24] Koniec polskiej kolei
Dodane przez Administrator dnia 24/02/2011 20:18:04
Katastrofa, jaka dotknęła polską kolej, była już wielokrotnie opisywana we wszystkich telewizjach i gazetach. Wszyscy widzieliśmy sceny, gdy na dworcach koczowały tłumy podróżnych, oczekujących na spóźnione pociągi, a zdesperowani pasażerowie wciskali się przez okna do zatłoczonych wagonów. Wszyscy mamy podobne obserwacje i doświadczenia.
Tak się składa, że często podróżuję pociągami. Dlatego także mogę ponarzekać. Poranny pociąg do Przemyśla, przyjeżdża ze Szczecina, dwa wagony sypialne, szczelnie zamknięte, trzy wagony normalnej 2 klasy, nabite do granic możliwości. Jadę wciśnięty w tłum przy samych drzwiach, dopiero w Tarnowie przeciskam się na korytarz wagonu, dopiero w Rzeszowie udaje mi się usiąść. Dlaczego tak się dzieje? Bo kolej nie ma pieniędzy na remonty wagonów, więc jeżdżą krótkie, zatłoczone pociągi. Takie widoki pamiętam sprzed trzydziestu lat, z czasów komuny i Jaruzelskiego.
Inny dzień, przychodzę na dworzec, żeby pojechać do Rzeszowa. Okazuje się, że pociąg który jest w rozkładzie, tego dnia kursuje o innej porze. Muszę czekać na dworcu, razem ze mną przeklinają kolej inni pasażerowie.
Następny przykład. Słoneczny dzień, żadnego mrozu, ekspres do Warszawy. Jedzie z niewielkim spóźnieniem, już jest blisko, ale nieoczekiwanie zatrzymuje się w Ursusie. Do pasażerów dociera informacja, że zerwała się trakcja elektryczna. Pociąg stoi, pasażerowie naradzają się, czy nie poszukać autobusu do Warszawy. Okazuje się jednak, że nie można wysiąść z wagonów bo grozi porażenie prądem. Trzeba czekać, aż pojawią się odpowiednie służby.
Pewnie każdy z nas mógłby podać podobne przykłady. Odwołane pociągi, niczym nieuzasadnione spóźnienia, tłok w brudnych, zniszczonych wagonach. Można odnieść wrażenie, że z każdym tygodniem jest coraz gorzej. Czy tylko dlatego, że na czele ministerstwa odpowiedzialnego za kolej stoi kumpel Tuska, który nie ma pojęcia o tym, czym się zajmuje? Z pewnością także. Ale niestety, nie jest to powód najważniejszy.
Polska kolej została podzielona na ponad 60 spółek. Inna spółka jest właścicielem torów, inna wagonów, inna zajmuje się transportem towarów, inna ekspresami, inna kolejową telekomunikacją, inna trakcją elektryczną, jeszcze inne przejazdami regionalnymi. Planowana jest sprzedaż wielu z tych spółek, niektóre już zostały sprzedane. Ci, którzy zamierzają je kupić, chcą oczywiście zapłacić jak najniższą cenę. Dla nich katastrofa polskiej kolei to czysty zysk.
Rząd odebrał kolejarzom zaplanowane na ten rok pieniądze na remonty i modernizację. Linie regionalne popadają w całkowitą ruinę. Ostatnio wymyślono powołanie kolejnych spółek, które przejmą dworce. Pociągnie to za sobą opłaty dworcowe – pamiętamy przecież jak w czasach komuny, żeby wejść na dworzec trzeba było wykupić tzw. peronówkę. Widocznie zabrakło stanowisk dla kolegów i znajomych, którzy teraz zajmą się dworcami.
Podobno polskie koleje chcą kupić Chińczycy. To mało prawdopodobne. Kolejowe spółki kupią Niemcy, może także Rosjanie. Sprzedaliśmy telekomunikację, sprzedajemy energetykę, sprzedaliśmy huty, sprzedamy ostatnie banki. Za parę lat będziemy mieszkać w Polsce, która już nie będzie naszą własnością. Tusk i jego koledzy dostaną za to europejskie posady. Co zostanie dla nas?
Ryszard Terlecki