[2011.02.17] Polityczni samobójcy
Dodane przez Administrator dnia 17/02/2011 17:52:46
Podobno dawne stowarzyszenie, a obecnie już partia Polska Jest Najważniejsza (PJN), zmienia nazwę na Polska Obywatelska Jest Najważniejsza (POJN). Dzieje się tak, ponieważ stowarzyszenie pod tą samą nazwą zostało już wcześniej zarejestrowane w sądzie, rozłamowcy z PiS muszą więc wymyśleć coś nowego. Ale ich pomysł nie jest zbyt oryginalny, a użycie skrótu Platformy Obywatelskiej (PO jest najważniejsza) raczej nie przysporzy im poparcia.
Czy w ogóle PJN ma szansę pozyskać wielu zwolenników? Obserwując tych, którzy do nowej partii przystępują – można mieć wątpliwości. Najczęściej są to tzw. odrzuty, czyli lokalni politycy, którzy w innych partiach nie zostali uznani za przydatnych. W Krakowie do PJN chcieli zapisać się kandydaci na radnych, których PiS nie wystawił w wyborach do Rady Miasta, szybko więc pobiegli do Majchrowskiego i kandydowali z jego komitetu wyborczego. Tyle tylko, że i tu nie zostali wybrani. A więc nie chciała ich ani partia, ani wyborcy. Także były wojewódzki urzędnik, któremu PiS nie dał dobrego miejsca na liście do Sejmiku, teraz deklaruje się jako działacz PJN. Zebranie takiej ekipy i wystawienie jej w wyborach do Sejmu, to pewna droga do efektownej porażki.
Media na razie życzliwie traktują każdego działacza, który zdradza PiS. Ale ich zainteresowanie szybko mija, a wtedy zostaje polityczna pustka, którą wypełnić można tylko realnymi dokonaniami. Czym mogą się pochwalić polityczne miernoty? Tylko tym, że są miernotami. To za mało, żeby zdobyć głosy wyborców.
Największą krzywdę nowej partii wyrządziły sondaże. Gdy w telewizji trwał festiwal rozłamowców, prognozy dawały szansę na przekroczenie wyborczego progu. Gdy termin wyborów zaczyna się zbliżać, media zajmują się poważnymi konkurentami do władzy i powoli zapominają o PJN czy POJN. Słupki poparcia gwałtownie maleją, a niedoszli politycy orientują się, że bezpowrotnie stracili czas, pieniądze i dobre imię. Kto ich przygarnie? Platforma może nawet coś im obiecała, ale sama ma dość własnych nieudaczników i nie będzie litować się nad wyrzutkami z innej partii.
Chwilowo jeszcze jeżdżą po kraju i szukają amatorów politycznego samobójstwa. Starają się wymyślać oryginalne hasła (np. żeby ograniczyć wydatki na kampanie wyborcze), ale mało kto ich słucha. Na zebrania przychodzi trochę lokalnych dziennikarzy, trochę ciekawskich, którzy szukają politycznej rozrywki i trochę frustratów, obrażonych na świat, który ich nie potrzebuje. Warszawscy działacze rozdają parę autografów, robią parę pamiątkowych zdjęć, udzielają wywiadu lokalnej kablówce, mianują pełnomocnika swojej partii i wyjeżdżają. Ale na tym partii nie zbudują (nawet partyjki), nie mówiąc już o wyborczych szansach. Za tydzień pojadą w inne miejsce, dopóki wystarczy im zapału i złudzeń. Może byłoby to nawet smutne, gdyby sami sobie na to nie zasłużyli.
PJN (POJN) to partia bez przyszłości. Dotąd brakowało jej ludzi, pomysłów i pieniędzy. Wkrótce zabraknie jej także nadziei. Warszawiacy znajdą jakieś zajęcia, niektórzy wyproszą możliwość powrotu do PiS. Ale terenowi działacze zostaną sami ze swoim poczuciem krzywdy i zawiedzioną nadzieją. I zszarganą opinią, która na długo, a może na zawsze, zamknie im drogę do polityki.
Ryszard Terlecki