[2011.02.17] Odszedł duszpasterz
Dodane przez Administrator dnia 17/02/2011 17:51:52
W ubiegłym tygodniu nagle w Watykanie, na zawał serca zmarł arcybiskup Józef Życiński. Bardzo lubiłem słuchać jego głosu w radio i oglądać w TV prowadzone z nim rozmowy. Mówił spokojnie i przekonywująco, a głoszone przez niego treści wyjątkowo trafiały mi do przekonania. Miał swoje zdanie i nie bał się mówić, co myślał. Mówił, że katolik powinien być otwarty na innych, również poszukujących, wątpiących, innej wiary. Stanowczo potępiał nacjonalizm, ksenofobię, antysemityzm.
Podczas zebrań episkopatu nie wahał się wszczynać dyskusji o trudnych problemach polskiego kościoła, choćby politykierstwie „Radia Maryja”. Kiedyś przed kilkoma laty, będąc w 2007 roku na „przystanku Woodstock” organizowanym przez Jurka Owsiaka, powiedział znamienne słowa, „...że prawdziwy styl chrześcijański prezentuje Anna Dymna, a nie o. Tadeusz Rydzyk”, bo aktorka odwiodła od eutanazji sparaliżowanego Janusza Świtaja, a redemptorysta z Torunia doradzał eutanazję Marii Kaczyńskiej, żonie Prezydenta RP, wyrażając w ten sposób dezaprobatę za śmiałe feministyczne poglądy przez nią głoszone. W ogóle udział arcybiskupa w imprezie Jurka Owsiaka był śmiałą decyzją, bo wyrażającą pozytywny stosunek do tego co robi od lat dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zresztą czyni to obecnie wielu księży wspierając kwestę na rzecz WOŚP.
Był człowiekiem ulepionym z innej gliny niż niektórzy księża wykonujący swoją posługę w parafiach. Niestety wielu z nich zdarza się angażować w bieżącą politykę i popierać w wyborach kandydatów „jedynie słusznych”. Gdy dowiedział się, że w jednej z podległych mu parafii na Lubelszczyźnie agitowano za kandydatami PiS, pojechał tam i podczas odprawianej mszy, nazwał agitację polityczną w Kościele – bałwochwalstwem i praktyką pogańską. Powiedział do wiernych więcej
„... zapamiętajcie te nazwiska i nie głosujcie na nich”.
Swoje stanowisko w sprawie relacji pomiędzy państwem a kościołem wyraził w jednym z wywiadów powołując się na Papieża Jana Pawła II. Powiedział, że „konieczne jest rozdzielenie systemu państwowego od organizacji kościelnej. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy mieli państwo teokratyczne, które jest nieszczęściem”.
Nie straszył zepsutym światem, nie rzucał gromów na myślących inaczej, nie sprowadzał chrześcijaństwa do walki z czyhającymi wrogami. Dla niego wyrazem chrześcijańskiego humanizmu był werset z ewangelii o cudzołożnicy, za którą wstawia się Chrystus. Jest z nią solidarny. Nie tłumaczy jej skomplikowanego życia. On mówi: – Idź i nie grzesz więcej. To jego zdaniem jest istota chrześcijaństwa, które odpowiedzialność za prawdę łączy z szacunkiem dla człowieka, a naczelną zasadą czyni domniemanie niewinności, a nie „polowanie na czarownice”.
Ubolewał nad ślepą wiarą w esbeckie teczki. Najpierw bronił oskarżanych o współpracę z SB kolegów księży, a w końcu sam oskarżony, że był TW „Filozofem”, powiedział szczerze, że spotykał się z „esbekami” przy składaniu wniosków o paszport, ale pojęcia nie miał, że go zarejestrowano jako współpracownika. Ile takich osób nadgorliwi ścigający oskarżyli…
Przestrzegał zasad i dogmatów wiary katolickiej. Dla niego człowiek był najważniejszy. Starał się do każdego podchodzić indywidualnie i uważał, że nawet największy grzesznik zasługuje na wysłuchanie i przebaczenie. Odszedł prawdziwy duszpasterz. Sądzę, że nie tylko mnie będzie brakowało Jego mądrych przemyśleń...
SŁAWOMIR PIETRZYK