[2010.12.23] LUDWIK MAREK DOMOŃ
Dodane przez Administrator dnia 23/12/2010 11:56:49
Jest piątym z sześciorga rodzeństwa dzieci Stefana i Ireny Domoniów. To matka była głową rodziny i ostoją ogniska domowego. Urodził się na początku lat pięćdziesiątych na Ziemi Świętokrzyskiej w Ociesękach. Po ukończeniu szkoły podstawowej wyjechał do pracy na Śląsk i pracował w kopalni “Halemba” w utrzymaniu ruchu. Tam też zdobył wykształcenie w szkole górniczej, które później uzupełnił do średniego technicznego w Szczecinie, gdzie wyjechał po groźnym wypadku na Śląsku. Na pamiątkę bytności w tej części kraju został szacunek dla ciężkiej pracy i sentyment do górników. Świadczy o tym pieczołowicie przechowywana legitymacja Związku Zawodowego Górników, w którym zresztą działał aktywnie, jako młody chłopak.
W roku 1979 po wcześniejszym ożenku z Jolantą zjeżdża do Nowej Huty, gdzie małżonka otrzymuje w spadku mieszkanie. Od tej pory Jego losy są związane ściśle z tą częścią Krakowa. Jak sam opowiada, życie układało się różnie, raz lepiej, raz gorzej. Radość sprawiło urodzenie dwóch córek: starszej Anety, która mieszka w Anglii oraz młodszej Moniki, która pracuje w Krakowie. Porównuje życie do walki, bo nazwisko Domoniów do tego zobowiązuje. Ojciec Stefan walczył z hitlerowcami w wojnie obronnej w 1939 r., a potem na froncie wschodnim, Władysław Domoń na Westerplatte, a Ludwik Domoń po którym nosi imię - pod Monte Cassino. W mieszkaniu, w którym rozmawiamy na jednej ze ścian stoi regał zastawiony książkami i zdjęciami rodziny. Na honorowym miejscu zdjęcia rodziców, żony, córek oraz wnuka Tobiasza, który jest radością dziadka (na zdjęciu). Pamięta interwencje wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w roku 1968 i obawiał się żeby Polskę nie dotknęło nigdy takie nieszczęście, które mogło być bardziej brzemienne w skutki dla narodu polskiego.
Mocno przeżył stan wojenny i śmierć górników w kopalni “Wujek”. Dopiero po transformacji ustrojowej znów się uaktywnia i zostaje radnym, a następnie przewodniczącym Rady Dzielnicy XVI pierwszej kadencji w latach 1991-1994. Tworzy zręby samorządu lokalnego w nowohuckiej dzielnicy Bieńczyce. Współdziała w radzie z innym radnym mieszkających w zasobach SM Victoria, gdzie razem są aktywnymi działaczami spółdzielni. Udaje im się doprowadzić do budowy i remontu chodników w os. Kościuszkowskim z funduszy miejskich. Odegrał także istotną rolę w obronie sprzedawanego bloku w os. Kazimierzowskim razem z lokatorami. Od lat działa w SM “Victoria“, gdzie obecnie ponownie jest członkiem Rady Nadzorczej i jej przewodniczącym od półtora roku. Stara się prowadzić sprawy spółdzielcze mądrze. Prostuje wcześniej podejmowane woluntarystycznie decyzje. Zdaje sobie sprawę z roli jaką w gospodarowaniu zasobami odgrywa majątek spółdzielni w postaci lokali użytkowych. To m.in. dzięki niemu czynsze w SM “Victoria” są stosunkowo niewysokie. Dlatego opowiada się za remontami tych lokali, aby uzyskały standard na miarę czasu i nadal będąc własnością spółdzielców, przynosiły im dochody. Martwi go wstrzymanie procesu wykupu gruntów od Gminy Kraków i zamierza jednak podjąć takie działania, które będą leżały w interesie większości członków spółdzielni. Zdaje sobie sprawę, że nie jest łatwo prowadzić działalność w spółdzielni, gdzie mieszka i jest się cały czas pod bacznym okiem sąsiadów. Tutaj krzyżują się różne interesy, ale jedno mu przyświeca, aby podejmowane w spółdzielni decyzje były sprawiedliwe dla wszystkich członków spółdzielni, a nie korzystne dla jakiejś grupy lub indywidualnych ludzi zasiadających w jej władzach. Ma świadomość, że nie przynosi mu tu zwolenników wśród niektórych działaczy spółdzielni, ale cieszy go poparcie uczciwie myślącej i działającej większości.
Ostatnio mocno przeżył tragedię smoleńską. Uczestniczył w pogrzebie Jerzego Szmajdzińskiego wicemarszałka Sejmu w Warszawie. Wpisał się do księgi pamiątkowej słowami wielkiego polskiego pisarza Adama Asnyka z wiersza “Daremne żale”: “(…) wy nie cofniecie życia fal!; Nic skargi nie pomogą - Bezsilne gniewy, próżny żal!; Świat pójdzie swoją drogą.” I z innego wiersza “Do młodych”: “(…) ale nie depczcie przeszłości ołtarzy; Choć macie sami doskonalsze wznieść; Na nich się jeszcze święty ogień żarzy; I miłość ludzka stoi tam na straży; I wy winniście im cześć(…)”. W tym zapisie zawarł swoje credo życiowe.
Sławomir Pietrzyk