[2010.09.17] MARIAN OSSOLIŃSKI
Dodane przez Administrator dnia 17/09/2010 17:23:38
Urodził się w 1941 roku w Busku Zdroju. Tam ukończył szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące. Po raz pierwszy przyjechał do Nowej Huty w 1962 roku i podjął pracę jako pracownik fizyczny na Wydziale Odlewni. Pracował jednak krótko, gdyż podjął studia dzienne w Warszawie na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, które przerwał. Następnie studiował w Krakowie na Wyższej Szkole Pedagogicznej w specjalności biologia. Nie miał problemów z nauką, ale na trzecim roku wszedł w konflikt ze swoim wykładowcą i sprawa znalazła się w Komisji Dyscyplinarnej uczelni. Wiadomo kto w takim starciu mógł wygrać, zasłużony pracownik WSP, a młody student został relegowany. I zamiast zostać nauczycielem, czy naukowcem wraca na Odlewnię do Kombinatu Metalurgicznego. Jego bezkompromisowość i odwaga nie sprzyja karierze zawodowej i pracuje jako zwykły robotnik. Jednak znajduje ujście swojemu krytycznemu spojrzeniu na otaczającą rzeczywistość. Zostaje korespondentem „Głosu Nowej Huty”. W swoich korespondencjach pisze o bumelactwie, pijaństwie na terenie zakładu i innych negatywnych zjawiskach. Gazeta zamieszcza te materiały, bo wygodniej było jak taką krytykę prezentował autentyczny robotnik znajdujący się blisko codziennego życia. Nie przysparzało to popularności Ossolińskiego w swoim środowisku. Bywało, że wysłuchiwał niezbyt sympatycznych uwag w stosunku do swojej osoby od współpracowników. Był jednak wytrwały i wraz z transformacją ustrojową dającą duże możliwości ludziom krytycznym i odważnym podejmuje współpracę z innymi mediami. Już nie tylko „Głos Nowej Huty”, ale „Czas”, „Tempo” i „Sport” zamieszczają Jego teksty. Pisma sportowe, dlatego, że Jego syn zostaje czynnym sportowcem w judo, a ojciec jest niejako jego couchem. Do dziś podkreśla, że wielu sportowców odnosi swoje sukcesy dzięki swoim ojcom. Syn trenuje pilnie i miał spore osiągnięcia w Polsce będąc najlepszy w swojej wadze +100, wśród juniorów i młodzieży. Zostaje czterokrotnie mistrzem Polski. Wyjeżdża nawet dwukrotnie na Mistrzostwa Europy, gdzie jednak trafia na mocnych zawodników i nie odnosi sukcesów. Ojciec jest nie tylko kibicem, ale obserwuje działaczy i stosunki panujące w sporcie. Jego pasją jest fotografika. Stara się robić zdjęcia ważnym ludziom takim jak: artyści, nobliści, czy mistrzowie sportu. Posiada wspaniałą kolekcję takich zdjęć. Zainteresowanie olimpijczykami powoduje publikacje domagające się wypłaty stypendiów tym sportowcom, co przynosi efekty. Dla Ossolińskiego największym sportowcem jest Lasse Viren czterokrotny medalista olimpijski w biegach na 5 i 10 kilometrów. Natomiast Ziemię Świętokrzyską w Polsce uważa za kolebkę geniuszy i wybitnych ludzi w różnych dziedzinach kultury, nauki, polityki i sportu.
Z Nową Hutą czuje się mocno związany. Tutaj pracuje w hucie i mieszka od kilkudziesięciu lat. Początkowo mieszkał na os. Niepodległości, a od 1989 r. w os. Bohaterów Września do dzisiaj. Tutaj zakłada rodzinę, dość późno jak sam twierdzi, bo w wieku 42 lat. Żona Joanna jest kilka lat młodsza. Tutaj rodzi mu się syn Dawid, którego karierę sportową wspierał. Syn tutaj kończy Akademię Wychowania Fizycznego. Do dzisiaj mimo przejścia na emeryturę w roku 2001 jest bacznym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości. Będąc w redakcji opowiedział mi o swoich interwencjach w sprawie poprawy bezpieczeństwa. Rażą go, co prawda drobiazgi, ale z takich składa się nasze życie. Interweniuje po to, aby egzekwować prawo w stosunku do właścicieli czworonogów beztrosko puszczanych bez kagańców wśród spacerujących ludzi. Ma pretensje do rowerzystów i pieszych, że nie korzystają przynależnych im ciągów komunikacyjnych. Bywa, że rowerzyści jeżdżą po chodnikach, a piesi łażą ścieżkami rowerowymi. Interesują go inwestycje realizowane przez miasto i na niektóre nie może się doczekać od lat, mimo zapowiedzi ich realizacji. Inne realizowane uważa za nietrafione. Prowadzi bogatą korespondencję z różnymi urzędami, ale jednak twierdzi, że zwykły obywatel nie wiele może, dlatego stara się interweniować w mediach i u radnych. Ma nadzieję, że uda mu się załatwić sprawy, które są dla niego ważne, a właściwie dla wszystkich krakowian. (SP)