[2010.09.17] „Starszy kolega” okonia
Dodane przez Administrator dnia 17/09/2010 17:21:38
Czasami można spotkać się z opinią, że sandacz to "starszy kolega" okonia. Na dobrą sprawę rybę tę z wyglądu można określić jako formę pośrednią pomiędzy okoniem a szczupakiem: płetwy grzbietowe, pręgi, faktura powierzchni (gruba skóra, drobna, ostra łuska, rodzaj odbłysku) i ogólny charakter okoniowaty - za to podługowatość, drapieżne zęby i "wyścigowa" forma po szczupaku. Nie przypadkowo sandacz po angielsku to pikeperch (dosłownie: szczupako-okoń, lub szczupaczy-okoń)
Sandacz dawniej był rybą typowo rzeczną, ale na skutek akcji zarybiania zasiedla dziś wiele jezior, w niektórych stanowiąc dominantę i szczyt piramidy pokarmowej (wyróżnia się nawet typ jeziora sandaczowego, charakteryzującego się m.in. mętnością wody - sandacz bardzo nie lubi światła i kryje się przed nim jak może). Dość powszechnie występuje też w zbiornikach zaporowych – o sandaczach żyjących na przykład w jeziorze rożnowskim do dzisiaj krążą legendy. Ten żarłoczny drapieżnik jest trudny w hodowli, ponieważ sandałki-maluchy ciągle pożerają się nawzajem; po dowiezieniu narybku na miejsce zarybienia, w beczce jest już tylko połowa rybek – bo druga połowa jest w brzuchach pierwszej połowy...
Sandacz był dawniej rybą nie dla każdego - łowienie go na żywca, a zwłaszcza na spinning, było dużo bardziej wymagające, niż łowienie szczupaka czy okonia. Od czasu jednak, gdy rynek podbiły tzw. miękkie przynęty spinningowe, wykonane z silikonu i obciążone ołowianą główką (łatwo je prowadzić po samym dnie, co jest zwykle warunkiem złowienia sandacza, są przy tym tanie i po zerwaniu jednej nawet ostatni ochlapus ma w zapasie kolejną "gumę"), sandacz stał się jedną z powszechniej łowionych ryb, przynajmniej w dużych rzekach i w dużych miastach (dziwne to może, ale jesienią sandacze gromadzą się chętnie na miejskich odcinkach Wisły: lubią porty, filary mostów itp.).
Sandaczową przynętę umieszczamy czy prowadzimy przy dnie lub na dnie. Ale na styku dnia z nocą, gdy sandacz żeruje aktywnie, łowimy go często przy samej powierzchni - ogólnie tam, gdzie poluje. Czasem nawet przy samym brzegu. Ale im późniejsza jesień, tym głębiej go szukamy - i zwykle w tych głębiach pozostajemy.
W handlu jest to jedna z najcenniejszych i najdroższych ryb. I trudno się temu dziwić, bo usmażony sandacz smakuje po prostu wybornie.
Jakub Kleń