[2010.09.02] Rząd na rowerze
Dodane przez Administrator dnia 02/09/2010 21:00:18
Trzydziesta rocznica powstania „Solidarności” mija wśród zaskakujących objawów ciężkiej choroby, która dotknęła polskie państwo. Najpierw Lech Wałęsa, jeden z twórców i przywódców „Solidarności”, ale później sprawca największego rozczarowania w polityce niepodległego już państwa, życzy swoim następcom, aby ich związek „dogorywał”, a sam odmawia udziału w rocznicowych uroczystościach. Później Prezydent Komorowski, przemawiając w Szczecinie, porównuje stoczniowe i portowe dźwigi do amerykańskiej Statuy Wolności – zapominając, że to jego partia pozwoliła na niszczenie przemysłu stoczniowego, podczas gdy inne państwa Europy nie dopuściły do upadku tak ważnego segmentu swojej gospodarki. W Gdańsku premier Tusk i Wałęsa chyłkiem składają kwiaty pod pomnikiem zamordowanych stoczniowców, w otoczeniu ochroniarzy i garstki reporterów, a podczas okolicznościowego Zjazdu „Solidarności” Komorowski z Tuskiem opuszczają salę wśród gwizdów i wrogich okrzyków.
Dzisiejsza „Solidarność” ma prawo do gniewu. Po pierwsze rocznica wielkiego buntu Polaków została przez władze zmarnowana i zlekceważona. Podczas gdy Niemcy czy Czesi przed całym światem szczycą się zburzeniem muru berlińskiego czy „aksamitną rewolucją”, polski rząd ograniczył obchody do kilku lokalnych imprez, najczęściej nie mających wiele wspólnego z historią sprzed trzydziestu lat. Trudno się dziwić, że w Europie i świecie nikt tej rocznicy nie zauważył, chociaż to od „Solidarności” rozpoczęło się demontowanie komunistycznego imperium.
Po drugie tak złego rządu jeszcze w Polsce nie było. Można się spierać, czy postkomuniści mniej lub bardziej zmarnowali nam kilka lat, ale przynajmniej ich nieudolność oraz pazerność pokazywały ówczesne media. Dziś nawet największe skandale mijają bez echa, a większość dziennikarzy woli bezpieczne posady w medialnym cyrku, niż dochodzenie prawdy i kontrolowanie poczynań władzy.
Przykład z ostatnich dni: jakiś pajac, który udaje ministra, założył się, że albo przed Euro 2012 będzie oddany do użytku jeden z odcinków autostrady, albo on ten odcinek osobiście przejedzie na rowerze. Ponieważ Platforma z obietnicy budowy autostrad wywiązuje się jedynie na papierze – to znaczy podpisuje się umowy na budowę, podpisujący liczą pieniądze i są bardzo zadowoleni, a autostrad jak nie było, tak nie ma – jednak tym razem okazało się, że przed rokiem 2012 nie ma szans nawet na ten papierowy sukces. Skoro autostrady nie będzie to ministerialny żartowniś wsiadł na rower i ruszył w trasę. TVN aż piszczała z zachwytu: to nic, że autostrady nie będzie, ale za to jakiego fajnego mamy ministra, który mimo deszczu jedzie na rowerze dziurawą drogą.
Ten rowerzysta to najlepsza wizytówka obecnego rządu. Czy na posiedzeniach Rady Ministrów, oprócz omówienia ostatniego meczu rządowo-sejmowej drużyny Platformy z premierem jako strzelcem bramki, jest jeszcze trochę czasu na zajmowanie się sprawami państwa? O wielu paniach i panach ministrach trudno nawet powiedzieć, gdzie podziewają się od wielu miesięcy. Najważniejsze, że usłużne telewizje i gazety skutecznie odwracają uwagę od nieudolności i niekompetencji rządzącej ekipy. A jak potrzeba, to wyciągają któregoś z nadwornych błaznów Tuska i pokazują, że dawkę chamstwa i kretyństwa wciąż jeszcze można bezkarnie zwiększać.
Ryszard Terlecki