[2010.08.26] Zdradzona pamięć
Dodane przez Administrator dnia 26/08/2010 17:58:30
Przed kilkoma dniami minęła 90 rocznica bitwy pod Zadwórzem, dramatycznego, chociaż zapomnianego epizodu wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku. 17 sierpnia około 30 kilometrów od Lwowa mała stacyjka kolejowa stała się terenem niezwykle krwawej bitwy, często nazywanej polskimi Termopilami. Zaledwie około 500 polskich żołnierzy skutecznie starało się opóźnić marsz sowieckiej konnej armii Budionnego na Lwów. Młodzi żołnierze, w większości ochotnicy, przez cały dzień odpierali szarże sowieckiej kawalerii.
Wrogów nadciągało coraz więcej. Polakom brakowało amunicji, zabierali ją zabitym, potem walczyli na bagnety. O zmierzchu dowodzący oddziałem kapitan Bolesław Zajączkowski rozkazał odwrót pozostałym przy życiu trzystu żołnierzom. Otoczeni ze wszystkich stron, walczyli do końca. Sowieci szablami i kolbami dobijali rannych. Zginęło 318 żołnierzy, zabitych odzierano z mundurów i butów. Ale Budionny przerwał marsz na Lwów i 20 sierpnia zawrócił, a następnie ruszył na pomoc towarzyszom walczącym pod Warszawą. Po drodze został rozgromiony przez polską kawalerię pod Komarowem.
Na polu bitwy pod Zadwórzem pozostały zmasakrowane ciała bohaterskich żołnierzy. Tylko 106 udało się następnie zidentyfikować. Wszystkich poległych pochowano w zbiorowej mogile, ale zwłoki siedmiu rozpoznanych, w tym kapitana Zajączkowskiego, przeniesiono później na Cmentarz Obrońców do Lwowa. W miejscu walk usypany został kopiec, na którym umieszczono pomnik i tablicę z napisem „Orlętom poległym 17 sierpnia 1920 roku w walkach o całość ziem kresowych”. Przed wojną rocznicę tej bitwy czczono tzw. marszem zadwórzańskim, gdy w nocy z 14 na 15 sierpnia oddział wojska w pełnym rynsztunku maszerował spod mogiły obrońców do miasta, które uratowali. Marsz kończył się we Lwowie defiladą pod pomnikiem Mickiewicza.
Obecnie w miejscu bitwy odbywają się co roku uroczystości rocznicowe, w których biorą udział Polacy z Ukrainy oraz przybysze z Polski. Tak było i w tym roku, w niedzielę 22 sierpnia. Wśród uczestników tej uroczystości wiele mówiono o innej miejscowości, przypominającej wojnę 1920 roku: o Ossowie pod Warszawą, gdzie obecnie zbudowano pomnik sowieckim najeźdźcom. To nie idiota wymyślił ten pomnik, to zdrajca – mówiono w Zadwórzu. Tym bardziej, że po polskiej stronie walczyły w tej wojnie także rosyjskie oddziały antybolszewickie, usiłujące uratować swój kraj przed komunistyczną zarazą. To raczej im należy się nasza pamięć, a nie bolszewickiej hordzie, która zamierzała podbić Europę. Ale do tradycji tej hordy odwołuje się dziś Putin, więc znaleźli się polscy politycy, dla których przypodobanie się Moskwie (może nie za darmo?), jest ważniejsze od wierności własnej Ojczyźnie.
To smutny objaw upadku Rzeczpospolitej. Przestajemy szanować własną historię, przekreślamy własną tradycję i kulturę. Dla utrzymania prywatnych fortun, dla zapewnienia władzy cwaniakom i oszustom, dla bezpieczeństwa agentów i zdrajców, poświęcamy pamięć o tych, którzy za nas oddali życie. Czy za rok będziemy w Przemyślu odsłaniać pomnik sowieckich żołnierzy, którzy w 1939 roku zdobyli to miasto? A za następny rok pomnik funkcjonariuszy NKWD, którzy mordowali żołnierzy AK?
Ryszard Terlecki