[2010.07.01] Odpoczniemy za rok
Dodane przez Administrator dnia 01/07/2010 19:56:07
Wielu z nas, zdecydowanie popierających jednego z kandydatów, zadaje sobie pytanie, czy polityczne emocje opadną po wyborach prezydenckich i czy wzajemna wrogość zwolenników Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego wygaśnie wraz z wyborczym rozstrzygnięciem.
Z pewnością na pewne uspokojenie nastrojów wpłyną najbliższe wakacyjne tygodnie, gdy – po kilku dniach powyborczych komentarzy i dyskusji – media zajmą się innymi, bardziej urlopowymi tematami. Ale czy jesienią, gdy rozpocznie się kampania przed wyborami samorządowymi, wielkie emocje znów nie podzielą Polaków?
Obawiam się nawet, że ta wakacyjna przerwa będzie tylko pozorna i znacznie krótsza. Jeżeli wygra Jarosław Kaczyński, w co osobiście mocno wierzę, politycy Platformy rozjadą się po zagranicznych kurortach na dwa tygodnie, po czym ruszą do ataku, który będzie trwać nieprzerwanie aż do wyborów parlamentarnych w przyszłym roku. Gdy Komorowski przegra nie będą mieli już nic do stracenia, a groźba utraty władzy stanie się bardzo realna. PSL szybko ucieknie z tonącego okrętu, a lewica nie będzie miała żadnego interesu, aby zmarnować dobry wynik Napieralskiego i ratować politykę liberałów. Rząd Tuska może upaść już na jesieni, a wtedy wyborczy walec rozjedzie resztki Platformy, tak jak kiedyś rozjechał Unię Wolności, AWS czy dawne SLD. Aby ratować się przed katastrofą, Platforma już w sierpniu rozpocznie agresywną kampanię z Palikotem, Niesiołowskim i Tuskiem na czele, nie przebierając w inwektywach, pomówieniach czy pogróżkach.
Jeżeli – w co nie wierzę, ale weźmy pod uwagę i ten czarny scenariusz – wygra Komorowski, okaże się, że zabrakło jedynie niewielkiej liczby głosów. Cała władza skupi się w rękach Platformy, a ponieważ widzimy od dwóch lat, że są to obie ręce lewe, szybko rozczaruje się wielu spośród tych, którzy znów uwierzyli w składane obietnice. Tym bardziej, że łapczywość Platformy każe jej w pośpiechu wykorzystać okazję, jaką daje pełnia władzy. W tej sytuacji sondaże odnotują spadek notowań Platformy, a prywatne telewizje, dotąd natrętnie agitujące za Tuskiem i Komorowskim, będą teraz starały się podzielić swoje sympatie pomiędzy liberałów i lewicę. Być może wakacyjna przerwa w kampanii agresji potrwa o tydzień czy dwa dłużej, ale już pod koniec lata znów ruszy z impetem. Platforma dobrze wie, że ewentualna wygrana Komorowskiego znacznie zwiększy szansę PiS na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. A Tuskowi zależy na rządzie, a nie na puszeniu się Komorowskiego w prezydenckich salonach.
Tak więc rozstrzygnięcie drugiej tury prezydenckich wyborów przyniesie tylko chwilową przerwę w politycznej batalii, tym bardziej, że powrócą do niej ci wszyscy, którzy do prezydenckiej dogrywki nie weszli, przede wszystkim PSL i SLD. Władza prezydentów miast, burmistrzów czy wójtów jest władzą bardzo realną, a interesy, z którymi wiąże się sprawowanie tych funkcji, są wielką pokusą dla polityków.
Kto liczy na odpoczynek od politycznych sporów, bardzo się zawiedzie. Zanim to nastąpi musimy jesienią wybrać radnych oraz prezydenta Krakowa, a prawdopodobnie wiosną przyszłego roku – posłów i senatorów. Dopiero wtedy zasłużymy sobie na polityczne wakacje. Oczywiście tylko pod warunkiem, ze wybory wypadną po naszej myśli.
Ryszard Terlecki