[2010.06.24] Przegrani i wygrani
Dodane przez Administrator dnia 24/06/2010 14:00:43
Za nami pierwsza tura wyborów na Prezydenta RP. Wynik okazał się nie rozstrzygnięty i za dwa tygodnie będziemy musieli spotkać się ponownie przy urnach. Dwaj kandydaci, którzy zajęli pierwsze i drugie miejsce spotkają się ponownie w szrankach wyborczych, aby definitywnie rozstrzygnąć bój o objęcie funkcji głowy państwa. Jak to zwykle bywa na tym etapie wyborczym, komentatorzy rozwodzą się nad tymi, którzy są przegrani i wygrani. Ci sympatyzujący z Jarosławem Kaczyńskim potraktowali zwycięzcę wyborów Bronisława Komorowskiego za przegranego. Ich zdaniem różnica 4,5 proc. na jego korzyść, w porównaniu z wcześniejszymi sondażami, dającymi korzystniejsze wyniki dla kandydata PO, to wyraz porażki. A przecież jest to póki co zwycięzca wyborów na tym etapie. Za zwycięzcę uważają oni Jarosława Kaczyńskiego, który zbliżył się bardzo blisko wynikiem do Marszałka Sejmu RP. Poczekajmy dwa tygodnie, a okaże się, kto naprawdę jest zwycięzcą, a kto przegranym.
Nie ulega wątpliwości, że pokonanymi są Waldemar Pawlak oraz Andrzej Olechowski. Ten pierwszy nie zajął nawet czwartego miejsca, bo został pokonany przez Korwina Mikkego i jego wynik jest zdecydowanie niższy od poparcia, które uzyskiwała jego partia w wyborach parlamentarnych. Wicepremier i koalicjant PO robi dobrą minę do złej gry i próbuje się tłumaczyć, że PSL nie ma szczęścia do wyborów prezydenckich. A jest to wyraźny sygnał, że PSL jako przystawka rządzącej partii coraz bardziej traci i może nawet zniknąć z mapy politycznej kraju. Ten drugi przegrał sromotnie, w porównaniu z kilkunastu procentowym poparciem w poprzednich wyborach prezydenckich i jest to wynik bardzo zły. Wróży to koniec kariery politycznej tego kandydata, a zarazem Jego promotora Pawła Piskorskiego próbującego wprowadzić odnowione Stronnictwo Demokratyczne na salony wielkiej polityki.
Andrzej Lepper był i jest przegrany, zatem nie ma co tu komentować.
Za zwycięzcę tych wyborów wielu komentatorów uznało przewodniczącego SLD Grzegorza Napieralskiego, który zajął trzecie miejsce w wyborach, uzyskując blisko 14-procentowe poparcie. Fakt, że uzyskał on wynik wyższy niż przewidywały to sondaże, ale do zwycięstwa mu daleko. Co prawda o Jego elektorat toczą walkę dwaj liderzy wyborów, ale twierdzenie, że to on zadecyduje jak pójdą głosować Jego zwolennicy jest pobożnym życzeniem. Ludzie lewicy sami zadecydują, czy w ogóle pójdą głosować i na kogo oddadzą swój głos. Moim zdaniem większość, która pójdzie do urn, będzie głosować na Bronisława Komorowskiego, uznając Go za mniejsze zło i pamiętając Jarosławowi Kaczyńskiemu groźby delegalizacji SLD, lustracje i inne polowania na czarownice poprzez Instytut Pamięci Narodowej. Grzegorz Napieralski uzyskałby jeszcze wyższy wynik, gdyby doprowadził do zjednoczenia lewicy wcześniej. Stoi on dopiero przed swoją szansą stworzenia alternatywy dla dwóch prawicowych partii. Jest na początku drogi. Jeśli doprowadzi do partnerskiego powołania szerokiej centrolewicowej siły politycznej, to może nawet wygrać wybory parlamentarne. Jeśli nadal będzie uważał, że na lewicy jest tylko SLD, to straci szansę, która przed nim się otworzyła i wcale nie będzie takim wygranym jak się to niektórym wydaje.
SŁAWOMIR PIETRZYK